Rozdział 2

Szepty wiatru

I

Arsayi była stolicą wszystkich terenów niezjednoczonego do tej pory królestwa Irhonu. Mury miasta okryte ciemnym kamieniem sięgały dwadzieścia metrów wysokości i pięć metrów szerokości, strażnicze wieże wyrastały z niego co dziesięć metrów, pnąc się w stronę ciemnych wiszących nad ludźmi chmur. Charakterystyczne kolce wyrastały z przedniej strony muru niczym najeżony zwierz, straszyły niegdysiejszego uzurpatora, Willhema Dankarysa, którego głowa, jak tysiąca jego żołnierzy i radców, zawisła na ostrych kamiennych palach muru, zwróconych złowrogo na zewnątrz królestwa, w stronę pustkowia i rozprzestrzeniającego się w oddali lasu.
W środku Arsayi było ponuro i zimno. Stolica oddzielona była kolejnymi murami, tym razem nieupstrzonymi żadnymi kamiennymi kolcami z wbitymi na nie głowami. Tutaj mur był gładki, równie ciemny, lecz niższy niż mur oddzielający Arsayi od zielonych pustkowi. Ciągnący się w dużym okręgu dzielił stolicę na dwie części – bogatą i biedną.
Na samych obrzeżach miejsce zajmowali farmerzy, myśliwi i biedacy, czym bliżej zamku, tym architektura stawała się bogatsza, mieszkańcy lepiej ubrani, zapach przyjemniejszy. Obrzeże traktowane było niegodziwie. Biedaków nierzadko wieszano za choćby najmniejsze przewinienia  – takowe widowiska były bowiem wysoko pożądane, a lud bawił się wybornie – choć przeważnie wysyłano ich na służbę królowi.
To drugie zajęcie w oczach wielu uważane było za gorsze niżeli śmierć. Każdy bowiem wiedział o okrutności swego pana, o jego agresywnych atakach, szokujących zachciankach i uwielbieniu wygłodzonych, torturowanych podwładnych, których krzyki z lubością roznosiły się w lochach zamku na Szklanej Górze. Dzikie zapędy króla były nieposkromione, a on sam został nazwanym Casterlahem Okrutnym, jedynym prawowitym królem ziem Irhonu, który sam siebie mianował na to stanowisko. Gniew ów władcy roznosił się po całej krainie, przynosząc śmierć wielu ludziom, boleści gwałconym kobietom, głód porzuconym dzieciom i ogień zamkom odpierających oblężenie.
Casterlah dążył do zdobycia Północy, dziczy będącej tajemnicą dla mędrców królestwa, którzy od wielu lat próbowali dostarczać informacji o ludach żyjących w Krainie Lodu. Nie wiedzieli o niej zbyt wiele. Kraina Lodu pozostawała nieodgadniętą zagadką, miejscem zsyłek zbrodniarzy i zdrajców, lasem agonii skąpanym w krwi męczenników. Za lasem rozpościerały się góry, zimno, które zabijało najsilniejszych. Mędrcy Arsayi ostrzegali króla o niebezpieczeństwach nieznajomej doliny, jednakże on nigdy nie poddawał się, dopóki nie dostał tego, czego pragnął. I w tym momencie nie było mowy o zmianie decyzji.
– Wasza Wysokość, posłańcy z Michtown i Casstown pragną złożyć dary. Lord ze Wschodu natomiast przyszedł z wieścią od Królowej Ishalii. Farmerzy z Arsayi przyszli błagać cię Panie o ułaskawienie.
Namiestnik Arynn, siwiejący mężczyzna w szatach owijających jego krępe ciało, wyczytywał kolejno gości z sali tronowej, a ci, uszczęśliwieni możliwością spotkania z królem, rzucali się przed żelaznym tronem na kolana, nieraz obijając czołem o wypolerowaną złocisto-brązową posadzkę.
– Wasza Wysokość, oto Grandys van Hill, zwiadowca z granic Nordmaru. Przyniósł podarunek.
– Wystąp – odrzekł Casterlah, machnąwszy od niechcenia ręką.
Na środek wystąpił mężczyzna, owinięty szatami tak, że widać mu było jedynie oczy i kawałek nosa. Wokół szyi przerzucony miał futrzany, ciemny szal, a barki przyozdabiały odrapane naramienniki. Zbroja jego była popękana, buty ubłocone, a rękawice potargane. Wyglądał groźnie, choć nie to niepokoiło króla. Na plecach gościa zwisał wór, z którego kapało coś dziwnego. Po chwili rzucił nim przed stopy władcy.
W sali usłyszeć można było okrzyk zdziwienia. Zebrani cofnęli się z niesmakiem do tyłu, niektórzy odwracali wzrok, ukrywali się za rękoma.
Król poderwał się podburzony z tronu.
– Co to ma znaczyć? – wykrzyknął, patrząc na podarunek zwiadowcy.
Na błyszczącej podłodze leżała głowa białowłosej kobiety.
Król odwrócił się urażony i machnął na gwardzistów, którzy w mgnieniu oka rzucili się na przybysza.
– Pojmać go! Nie karmić, nie poić! Zamknąć w lochach, by zginął.
Strażnicy pochwycili mężczyznę w czerni, który śmiał się szaleńczo w stronę zebranych.
– To jest wasz król, to są rozkazy waszego króla! Króla, który rozpęta wojnę z Północą swymi nieprzemyślanymi decyzjami! Zginiecie wszyscy, a Wilki z Nordmaru podbiją wasze państewka. Zobaczycie, oni zemszczą się za swą Białą Wilczycę!
Strażnik uciszył więźnia kopniakiem w twarz.
Zwiadowca splunął krwią i zaśmiał się znowu, a jego głos jeszcze długo dobiegał za zamkniętych drzwi sali tronowej.
Sor'Qell przyglądał się wszystkiemu z boku. Widział rozjuczonych strażników, poddenerwowanego króla, służki sprzątające głowę kobiety z Północy. Lud był przerażony, on nie. Nie mógł być.
Wieczorem stał na straży obok komnaty Casterlaha, zza drzwi której dochodziły głośne śmiechy i pojękiwania wynajętych kurew. Król odreagowywał, mówili inni, choć on wiedział, że robił to każdej nocy, z każdą dziewuchą z burdelu, lecz nigdy ze swoją młodą, piękną żoną. Stał na warcie obok jego sypialni od wielu lat, żadne sytuacje odbywające się w niej nie były dla niego obce. Casterlah Okrutny nie był wierny nikomu. Sprowadzał do zamku dziewki, płodził im dzieci, a potem zabijał bękarty, by w przyszłości nie mieć z nimi problemów. Żona Kryssis dała mu już synów – Aznoka i Karlena – nie potrzebował zatem kolejnych dzieciaków, które ubiegałyby się o tron jego synów z prawego łoża. Słyszał nieraz historię innych królów, dlatego chciał tego uniknąć.
Inni strażnicy króla nie mieli tylu obowiązków. Mieli bronić władcy, w razie zagrożenia ochronić go własną piersią, oddać za niego życie i służyć wiernie. Przestrzegać ustanowionego wiele lat temu kodeksu rycerskiego, a poza tym mieli wiele przywilejów.
Dla Sor'Qella jednakże zadanie to było zupełnie inne. Służył władcy dniami i nocami, był na każde jego wezwanie. Jego bracia, ci z armii królewskiej, nieraz bywali w burdelach, zabawiając się z panienkami, chlali na umór w pobliskich karczmach, gwałcili zniewolone kobiety, ukrywali się na murach, byle tylko nie zajmować się pracą. Sor'Qell nie podzielał ich losu. Tygrys z Północy, bo tak też go zwali, syn Armandii i Crystalesa, ostatniego wojownika, który powrócił z Nordmaru, brat Trzech Jastrzębi, dziedzic tronu na Północy krainy, nie mógł nawet wysłać kruka z wiadomością do swej oddalonej wiele mil rodziny. Przysiągł królowi, obiecał dozgonną wierność, złożył śluby.
„Darowałem ci życie, chłopcze, teraz masz nam służyć”, tak mawiał Arynn, a Tygrys z Północy jedynie stawał na baczność, odpowiadając pokrótce  „tak jest, mój lordzie”. Przymuszony do służby królowi Arsayi nie próbował ucieczki. Strażnicy miejscy od razu poderżnęliby mu gardło, a ściętą głowę wrzucili do ogniska.
Kilka lat wcześniej pragnął jeszcze uwolnić się spod przysięgi, którą złożył, aby ratować swe życie. Zdradził swój ród, swą ojczyznę w zamian za dalszą egzystencję. Wyjawił sekrety Nordmaru, położenie kilku pobliskich twierdz i słabości zamków w zamian za życie na służbie królowi. Kiedyś chciał to zmienić, ale ostatnimi czasy jednakże przestał się łudzić, że jego życie ulegnie jakiejkolwiek zmianie. Namiestnik był nieugięty, król nieświadomy, a strażnicy dobrze poinformowani – jeden zły ruch i już po nim. Był dla Południa ważny, lecz do czasu – dla uciekinierów nie szykowano miłego losu, wiedział zatem, iż i jego nie ominęłaby kara, jeśli tylko spróbowałby opuścić mury Arsayi. Dostarczał mędrcom z Rady mnóstwa informacji o Północy, był ich skarbcem wiedzy, który uzupełniał ich niepełne informacje o Krainie Lodu zwanej Nordmarem. Nie miał innego wyboru, nie mógł im odmówić, jeśli chciał żyć. Ale takie życie z czasem stawało się uporczywe. A poczucie winy zaczęło odzywać się w sercu dwudziestoparoletniego mężczyzny. Z każdym dniem coraz dotkliwiej.
– Tu jesteś. Sądziłem, że król udał się do lorda Arynna, by omówić zaistniałą sytuację. – Obok niego znalazł się nagle jeden z mędrców Rady. Mężczyzna w szkarłatnym płaszczu z rozkloszowanymi rękawami, podrapał się po długiej białej brodzie, wpatrując się w małe okienko obok drzwi. Przez nie miał widok na większą część stolicy wiecznie okrytej mrokiem.
– Ten obowiązek prawdopodobnie znowu spadnie na lorda – odrzekł mu mężczyzna, nadal utrzymując prostą postawę i trzymając w ręku długą włócznię. Nie przepadał za namiestnikiem, to fakt, ale lenistwo króla drażniło go jeszcze bardziej.
– Przyszedłem właściwie do ciebie.
– Do mnie?
– Tak. Jesteś nam potrzebny w Radzie.
– Rozumiem, panie – odparł strażnik, a starzec zasępił się na moment.
– Nie chodzi o to, co dotychczas, mój drogi. To sprawa zgoła inna, lecz równie ważna. Przekaż, proszę, królowi, iż Arynn go wzywa – powiedział. – Ja chyba nie chciałbym tam wchodzić – dodał po chwili, słysząc długi, przeciągły jęk. Uniósł lekko brwi, lecz nie rzekł nic więcej.
Mędrzec spojrzał jeszcze raz na strażnika, a potem na drzwi, zza których znowu rozległ się głośny śmiech, zastąpiony następnie jeszcze donośniejszym jękiem, i odwrócił się w stronę schodów, zostawiając Sor'Qella samego.
Strażnik westchnął.
Nagle z sypialni wyskoczyła młoda dziewczyna, czarnowłosa, która trzymała zwiewną suknię na wysokości piersi. Spojrzała prędko na Sor'Qella, by następnie spuścić zawstydzony wzrok na posadzkę i uciec przed spojrzeniem mężczyzny. Na jej policzku odznaczał się czerwony odcisk.
Strażnik przeklął króla po cichu.
Zabawy w komnacie stopniowo cichły. Za drzwi wychodziły roześmiane lub zawstydzone dziewki, lecz żadna z nich nie była smutna tak jak ta pierwsza. Kiedy tylko wszystkie wyszły, Sor'Qell zapukał do sypialni, potem zajrzał do niej, poinformował rozciągniętego na łóżku króla o wieści od mędrca, i wyszedł.
Szedł długimi korytarzami zamku. Tutaj wszystko było ciemne. Niewiele pochodni rozświetlało mu drogę, dopóki nie doszedł do wielkiej sali, w której obradowała Rada. Tam po dwóch stronach ściany trzaskał wesoło ogień w kominkach. Nad nimi wisiały kolorowe narzuty, obok tarcze i miecze, a na przeciwległej ścianie, tuż naprzeciwko drzwi wejściowych, znajdowała się odrysowana mapa kontynentu Desthar, nie tak dokładna, lecz wskazująca wszystkie trakty, wrogie zamki, granice z Północą, rzekę, jeziora i przystanie królewskie.
Przy mapie stał już mędrzec, którego Sor'Qell spotkał na korytarzu podczas warty. Nazywał się Allestin, był królewskim alchemikiem, najlepszym w całej Arsayi, a także w miastach sąsiadującej z Irhonem krainy, Faring, a mianowicie w Vengardzie, Andorii i Kersan, które z magów słyneły najbardziej.
– Zatem jesteś. Dobrze, że tak prędko się zjawiłeś – rzekł ciemnoskóry mężczyzna z wyraźnie krzywym nosem. Sor'Qell przystanął z posępną miną przed zebranymi, wbijając wzrok przed siebie.
– Tak, panie.
Cisza wypełniła salę, lecz nie na długo. Pierwszy odezwał się alchemik, który był jedyną osobą, którą Sor'Qell darzył sympatią.
– Pamiętam dzień, kiedy cię złapano. Byłeś tak odważny i tak zimny... przeraźliwy chłód bił z twojej twarzy i duszy. Czułem to, czułem tę chęć mordu strażników, nie bałeś się im sprzeciwić, nawet gdy stawką było twe życie. Zainteresowałeś mnie, mój chłopcze. Od początku wiedziałem, że nie jesteś nikim zwykłym. Przez te lata dostarczałeś nam mnóstwa przydatnych informacji, złożyłeś przysięgę i wiernie służysz w zamku. Przyszedł jednak czas, kiedy zwykłe pomówienia nie mają już znaczenia. W grę wchodzi niezależność Południa, obrona przed atakami nieprzyjaznych ludów z Północy. Namiestnik Arynn postanowił wysłać wojska do Nordmaru. Uważa on bowiem, że liczebność armii przerazi tamtejszych dzikich i odpędzi od nich myśl o zemście za swą Białą Wilczycę.
Sor'Qell zrozumiał.
– Prosicie mnie o zbyt wiele, panie – odrzekł, a być może nawet warknął w stronę stojącego niespokojnie mędrca.
– Wiemy, że to twe rodzinne strony. Znasz je jak nikt inny, nikt z nas nie wie, jak tam jest, tylko ty, jesteś naszą ostatnią nadzieją.
– Ostatnią nadzieją był powrót mych braci do domu, panie. Wówczas pragnąłem, by wszystko to, co mnie otacza, co niegdyś kochałem, zamieniło się w przyjazne dla ludzkości tereny. Wtenczas nie kochałem Nordmaru. Nienawidziłem tę krainę za jej chłód i zabójczą duszę. Moi bracia, panie, nie powrócili. A ja wyruszyłem, by ich odnaleźć. Trafiłem tutaj i uwięziono mnie. A teraz, kiedy prosicie mnie, panie, o oblężenie mej prawdziwej ojczyzny, z jednej strony czuję wielką chęć, by móc zmierzyć się z mrozem Krainy Lodu, pokazać jej, że niestraszna mi jej powierzchnia, pragnę pomścić śmierć braci, obracając ją w ruinę, lecz z drugiej strony nie wierzę, że zginęli i nadal tli się we mnie nadzieja, że gdzieś oni tam są, żyją, w spokoju, w miłości, między nowymi rodzinami. I to mnie powstrzymuje, gdyż wiem, że gdy wkroczymy wojskami na tamtejsze tereny, zginie wielu niewinnych ludzi. Co jeśli między tymi ludźmi będą moi bracia, panie?
– Nie tobie jest mówić, co należy uczynić.
Z drugiego końca sali odezwał się dobrze znany głos. Namiestnik Arynn stał oparty o kamienny kominek i z groźnie poważną miną patrzył przenikliwym wzrokiem w stronę Sor'Qella. Zbliżył się do wszystkich, ponuro przesuwając oczyma wzdłuż rozłożonych, niedokładnych map Nordmaru.
– Darowano ci życie, które mogłeś stracić, jeżeli byś tylko zrobił jeszcze jeden krok w stronę strażników. Oszczędzono cię w zamian za wierną służbę królowi Arsayi. Dobrze wiesz, czym grozi złamanie przysięgi. Północ robi się niespokojna. Nasze wojska patrolujące lorda Tyriasa van Masleva, namiestnika północy Irhonu, przeczesywały teren Oka Giganta, naszego księstwa lennego. Należącego do Arsayi, do naszego królestwa, które zostało okradzione z ziem Irhonu. Naszych ziem. Lordowie Irhonu, bo jak wiesz, królestwo to nie posiada króla, zapędzają się zbyt na północ. Najeżdżają na nasze tereny. Nasz król, wielki Casterlah z rodu Teerih, odbije Irhon i wszystkie ziemie do nas należące. Ale aby to uczynić, potrzebujemy kontroli nad przeklętym Nordmarem. Po zabiciu Białej Wilczycy ich lud może zechcieć na nas najechać. To dzikusy. – Arynn spojrzał z pogardą na Sor'Qella, który tylko zacisnął pięść na to określenie jego ludzi. – Ale są nieobliczalni. Dlatego wyślemy wojska, by przeraziła ich potęga naszego władcy. Pomożesz nam, gdyż jako jeden z nielicznych, a może nawet jedyny, znasz tamtejsze strony. Poprowadzisz ataki razem z kapitanem straży, dowódcą Blavrenem Maryzem. Wyjawisz każde położenie zamków, ich słabe punkty, wskażesz drogę. Nie czuj się jednak wyjątkowy. Nadal pozostajesz na służbie królowi i obowiązuje cię złożona mu przysięga. Dowództwo nie czyni cię nikim lepszym. Ostatnie słowo nadal ma lord Maryz.
Namiestnik usiadł, przyglądając się mężczyźnie.
Sor'Qell nie mówił nic. Skłonił tylko głową, pytając, czy jeszcze w czymś może szanownym panom pomóc. Po zezwoleniu na odejście, odszedł, a wraz z nim cała ponura atmosfera. Mało kto potrafił wprowadzać tak zły nastrój.
Sor'Qell był mężczyzną młodym, lecz niezwykle ponurym. Spojrzenie jego szarych oczu było wiecznie zimne, jego twarz nigdy nie wyrażała radości, nigdy się nawet nie uśmiechnął. Jego krótkie jasne włosy rozwiewały się we wszystkie strony z każdym podmuchem wiatru. Usta miał wąskie, a nos prosty. Mógłby uchodzić za przystojnego, gdyby jego wieczna ponurość odeszła. Ale nie zapowiadało się, by miało to nastąpić.
Skończywszy wartę, udał się na spoczynek. Wędrował długo długimi korytarzami zamku na Szklanej Górze, rozmyślał o słowach namiestnika Arynna i o ojczyźnie, którą porzucił i zdradził. Nordmar był jego domem, od którego się odwrócił. Z wiekiem zaczął czuć wobec samego siebie żal. Żal dlatego, że nie potrafił godnie zginąć za swoją krainę. Kiedyś uważał siebie za człowieka honoru, lecz mimo to nie wahał się długo, aby okryć się hańbą. Hańbą bowiem było złamanie obietnicy danej matce, która zrozpaczona czekała na powrót swych synów, jego braci. Obiecał jej, że odnajdzie ich, lecz on strudzony zimnem i podróżą, opuścił Nordmar, wyrzekł się rodziny, wyrzekł się swej historii i krainy. Zostawił wszystko za sobą, lecz ludzie króla Casterlaha Okrutnego byli sprytniejsi. Schwytali go i chcieli skrócić o głowę, lecz przebywający wtenczas w Oku Giganta namiestnik Arynn darował mu życie. Miał nadzieję, że Sor'Qell dostarczy mu przydatnych informacji o Krainie Lodu.
Od tego czasu służył królowi Arsayi, królestwie, które tak naprawdę było księstwem lennym dużo większego Irhonu – ziem, których Casterlah Okrutny pożądał tak samo mocno, jak i ziem Nordmaru. Irhon było królestwem graniczącym z Arsayi i Okiem Giganta, które były jego księstwami lennymi, lecz Casterlah z rodu Teerih uważał, że Oko Giganta należy do niego. Tak samo jak i prawo do tronu niezajmowanego przez żadnego władcę w Irhonie. Irhon bowiem wyrzekł się sukcesji tronu, a krajem władali lordowie. Czterech z nich, będących członkami największych rodów, władali kolejno północną, południową, wschodnią i zachodnią częścią królestwa. Można by powiedzieć, że każda z części stanowiła osobne królestwo. Uważano, że tak dużą krainą nie powinna rządzić jedna osoba, toteż podzielone na części włości rządzone były przez lordów, a wszystkie cztery części zrzeszały się tylko w czasie wojny i występowały pod wspólnym sztandarem. Sprawy krainy również załatwiano w jednym miejscu, w mieście Ferandey, które jednak nie uznawano za stolicę. Sprawami Irhonu zajmowali się mędrcy i lordowie. Irhon nie pragnął zatem władcy, gdyż system sprawdzał się perfekcyjnie.
Król Arsayi jednakże nie przyjmował tego do wiadomości. Lekkomyślny, okrutny i dążący do celu człowiek pragnął odebrać swe ziemie. Uważał, że to Arsayi jest stolicą całego Irhonu i do niej należy Oko Giganta. Od pewnego już czasu wysyłał on w jego strony wojska, które miały patrolować ludzi jednego z lordów Irhonu. Casterlah starał się atakować najbliższe granicy z Arsayi zamki. Niejednokrotnie mu się to udało, dlatego część Irhonu zostawała stopniowo wcielana do Arsayi.
Irhon, mimo że był wielką krainą, nie posiadał dużego wojska. Siły Arsayi natomiast kłębiły się zarówno w mieście, jak i poza nim, we wszystkich częściach krainy. Mimo że królestwo to nie należało do największych, jego zaopatrzenie wojskowe sprawiło, że Irhon wstrzymywał się z najazdami. Irhończycy bronili się, lecz brakowało im dobrze wyszkolonych ludzi, których Arsayi posiadała. Nie od dziś było wiadome, że najlepsi kapitanowie straży, a również głównodowodzący całymi siłami Blavren Maryz, byli dobrymi strategami. Król, choć nie należał do najrozsądniejszych, miał oparcie w wielu mądrych ludziach, którzy prowadzili jego wojska ku zwycięstwie.
Sor'Qell wiedział, że jest duża szansa, by król, któremu służył, wygrał wojnę i zdobył upragnione ziemie. Wiedział również, że ów władca nie odpuści sobie Nordmaru. Pożądał go całym sercem, zatruwał jego myśli. Pragnął tylko jego, czasami nawet bardziej niż Irhonu. Panowanie nad dziką, nieznaną krainą wydawało się rzeczą, która daje prawo do reszty kontynentu. Casterlah na pewno nie spocząłby na dwóch krainach.
Młody mężczyzna zdawał sobie również sprawę, że namiestnik nie zmieni swej decyzji. Będzie musiał najechać na własny kraj, zabijać swych ludzi. Miał zdradzić Nordmar ponownie.
Wiedział, że musiałoby stać się coś niespodziewanego, coś, co powstrzyma króla przed wyprawą w mroźną dzicz, której pragnął. Wiedział, że musiałoby zdarzyć się coś, co poruszyłoby nim tak bardzo, że odłożyłby wszystkie plany na później.
Wiedział, że musiało coś takiego nastąpić. Ale nie sądził, że już następnego dnia, o poranku zostanie wezwany do komnaty narad. I że wydarzy się to, co rzeczywiście odpędzi myśli króla od jego ojczyzny.


II

Z wielkim bólem muszę poinformować szanownych panów o śmierci naszej królowej Kryssis, która wędrując do swej matki na obrzeżach naszej krainy, miasta Folgred, graniczącego z twierdzą w Mangenslav, należącą na powrót do Irhonu, a rządzącą poprzez lorda Lanstera, została brutalnie zamordowana przez ludność nieznanego pochodzenia. W dodatku królewskie dzieci, książę Aznok Starszy i książę Karlen Młodszy, zostali porwani przez owych nieznanych złoczyńców. Ich pochodzenie nie jest znane, ani również kierunek, w którym nasi ukochani książęta podążyli.
W komnacie narad zapanowało milczenie. Maester przekazał wiadomość przyniesioną o świcie przez kruka. W jego starym, schorowanym sercu zagościł niepokój. O poranku król, mędrcy z rady, a także kilkoro doradców i kapitanów straży siedziało z posępnymi minami przy okrągłym stole w komnacie narad. Sor'Qell również znalazł tu miejsce. Był tylko strażnikiem króla, lecz Casterlah zażyczył sobie, by wszyscy jego obrońcy znajdowali się przy nim, gdyby nieprzyjaciel wstąpił na Szklaną Górę.
Król do tej pory milczący, uderzył pięścią o stół.
– Niech tylko się dowiem, kto to uczynił, a umrze śmiercią, o której nawet zza grobu będzie z boleścią pamiętał! – Casterlah podniósł głos. Rada przytaknęła skinieniem głowy.
Siedzący po prawej stronie króla maester, odezwał się schrypniętym głosem starca:
– Podejrzenie pada na brata królowej, a twego lorda zarządzającego wschodnią granicą, Wasza Miłość. Jeżeli okaże się to prawdą, odpowie on za zdradę, Miłościwy Panie.
– Nie mamy jednakże pewności. Jak za mną stoi prawo, maestrze?
– Według prawa, Królu, tron pozostaje twój, ludność nie wszczną walk, na mocy których wybrany byłby nowy władca, a takoż się to odbywa, jeżeli Królewska Miłość, aż do swej śmierci, pozostanie bez męskich potomków. W przypadku śmierci Najwyższej Królowej, król ma prawo poślubić kolejną damę wybraną przez Uczonych z Sydonu, po uprzedniej miesięcznej żałobie. Dzieci królewskie, które zostaną zrodzone z drugiego małżeństwa, a będące chłopcami, nie mogą jednakże rościć sobie praw do tronu swego ojca, jeżeli on ma dzieci z poprzedniego małżeństwa, które również są płci męskiej. Dopóki nie stwierdzi się śmierci pierwszych dzieci, król ma obowiązek dołożenia wszelkich starań, aby ciała bądź żywi chłopcy trafili z powrotem do zamku. Sugeruję zatem, Wasza Miłość, aby przemyśleć sprawę nad swymi pierwszymi potomkami, prawowitymi spadkobiercami królestwa i ostatnimi z rodu. Poniechanie odszukania ich może wzbudzić protesty i niezadowolenie ludności.
– Czyż Maester twierdzi, że zaniechałbym odszukania mych pierworodnych?
– Nie śmiałbym, Wasza Miłość. Pragnąłem jedynie przypomnieć o prawach Arsayi, których przestrzeganie pozwoli Waszej Wielkości utrzymać tron. Proszę o wybaczenie, Wasza Wysokość – speszył się starzec.
– Nadal nie wiemy, gdzie znajdują się me dzieci. Gdzie szukać zdrajców? Kto śmiałby podważać mą władzę, jakim zuchwalcem musiał być, aby się tego dopuścić? Daję im swe jadło, dokładam wszelkich starań, aby czuli się bezpieczni, a oni sprzeciwiają się mnie, dopuszczają się zdrady swego króla!
Rada potaknęła, mrucząc pod nosami. Nikt nie zechciał zarzucić królowi nie prawdomówności, wszakże to również uznano by za zdradę, a król Arsayi nie bez powodu otrzymał przydomek „Okrutnego”.
– Wasza Miłość, doszły mnie słuchy, że królewskie pociechy znajdują się w jednym z zamków graniczących z Arsayi. Są to tereny należące do Irhonu, a rządzące przez lorda Willhelma z rodu Lansterów.
Spojrzenie wszystkich utkwiło w osobie siedzącej po lewej stronie króla. Blavren Maryz, głównodowodzący wszystkimi siłami Arsayi, był mężczyzną zbliżającym się trzydziestki, lecz nie przeszkodziło mu to, by piastować tak ważne stanowisko w tak młodym wieku.
– Skąd takie informacje, lordzie Maryzie? – zainteresował się Allestin, królewski alchemik.
– Czy to teraz ważne? – oburzył się król. – Ważne są moje dzieci!
– Oczywiście, Wasza Miłość, lecz musimy wiedzieć, czy informacje te nie pochodzą od nieprzyjaciela. Nie chcielibyśmy wpaść bowiem w pułapkę. Tu liczy się życie królewskich dzieci – wtrącił maester.
– Wszystkie te informacje są szeptami wiatru, maestrze. Wystarczy tylko dobrze wsłuchać się w ich brzmienie – odparł Blavren, uśmiechając się tajemniczo. 
Maester poruszył się tylko niespokojnie.
– Uratujemy nasze książęta. Nakażę zebrać wojsko i wyruszymy jak najprędzej – rzekł Blavren Maryz, wstając. Wszyscy zgodnie pokiwali głową, a król wyszeptał tylko: "I obyś, na Beliara, miał rację, Blavrenie".



Od autorki: Witajcie, moi mili. Jak widzicie w tym rozdziale nie ma wzmianki o Revilu i jego kompanii. Dlaczego? Chodzi bowiem o to, że w opowiadaniu będzie kilku głównych bohaterów. Jednym z nich, jak zapewne zauważyliście, jest Sor'Qell. Kolejnego może również kojarzycie. Nie ma o nim zbyt wiele, a to tylko dlatego, że nie chciałam was zamęczać zbyt długimi rozdziałami. Ten jest już wystarczająco długi. Starałam się opisać w nim Sor'Qella, chociaż to nie jest jeszcze pełne jego przedstawienie. To na razie pewien zarys jego historii, wyjaśnienie skąd pochodzi, dlaczego służy królowi Arsayi. Starałam się również wyjaśnić relacje między Arsayi a Irhonem oraz przedstawić co nieco króla. Czy wszystko jest dla was zrozumiałe? Czy ten świat jest wystarczająco jasny i logiczny? Ja go znam, ale wy nie, dlatego staram się go przedstawić tak, abyście go również poznali. Zatem powiedźcie mi proszę szczerze - czy historia Irhonu i istnienie Arsayi jest zrozumiałe w każdym aspekcie? Była też mowa trochę o Nordmarze. Ale niewiele, na to jeszcze przyjdzie czas.  Zdaję sobie sprawę, że być może nie ma jeszcze jako takiej akcji. Ale uważam, że aby akcja mogła się dziać, to najpierw trzeba poznać troszkę bohaterów i świat, który ich otacza. Bo świat dla mnie to podstawa. Z wielką starannością próbuję go opisać i mam nadzieję, że wszystko jest ok. Jeżeli są jakieś niejasności, śmiało o nich piszcie. Wyjaśnię, a może nawet poprawię, bo na pewno pojawi się trochę błędów. Nie wszystkie potrafię sama wyłapać. Co się tyczy jeszcze bohaterów, ich przedstawienie będzie stopniowe. I będę to rozdzielać na krótsze rozdziały, by was tak nie zamęczać. Tego niestety skrócić się nie dało, gdyż wszystkie informacje są istotne. Rozdział trzeci powoli się zaczyna pisać. Plan jest, zobaczymy, jak pójdzie z realizacją. Dziękuję tym, którzy zechcą przeczytać i skomentować. Wiele to dla mnie znaczy. Pozdrawiam was serdecznie, kochani, i do następnego rozdziału!

PS Wybaczcie mi, jeżeli mam jakieś braki u was. Staram się wszystko nadrabiać. I wybacz mi, Straszniku, że nadal nie skomentowałam twojego opowiadania! Obiecywałam to już w grudniu, ale tak wyszło, że nie miałam w ogóle czasu na nic. Nie martw się jednak, że się nie odezwę, zrobię to na pewno. Dzisiaj się zmotywuję i przeczytam, a dziś, a najpóźniej jutro spodziewaj się mojego komentarza.

PS2 (13.01) Czy widzicie nagłówek z dziaduniem? U mnie nagle zaczął działać, a u mojego chłopaka nadal nic nie widać. Od czego to może zależeć? :(

PS3 (09.02) Druga część drugiego rozdziału została POPRAWIONA. Pojawiła się pewna istotna informacja tłumacząca, dlaczego królowi tak bardzo zależy na odnalezieniu synów, czy to żywych, czy też martwych. Zaniechanie poszukiwań mogłoby wszcząć protesty i ogólne niezadowolenie ludności, która domagałaby się wówczas, aby władzę objął król wyłoniony z walk, bo tak właśnie załatwiano problem, kiedy monarcha pozostawał  bez męskiego potomka i tym samym kończył sprawowanie swego rodu w krainie. Szykują się też niewielki poprawki w poprzednim rozdziale i w pierwszej części tego, ale nie będą jakieś drastyczne. Będę o wszystkim informować. Rozdział trzeci również dzisiaj zacznę poprawiać.

42 komentarze:

  1. Bardzo ładny rozdział. Podoba mi się ogólny przekaz. Co do nagłówka też go nie widzę ;)
    http://isabellebailey.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niegrzecznie spytam, ale... przeczytałaś go? Czy tylko chcesz zaprosić na swojego bloga? Jest od tego inna zakładka. Nie obrażam się o spam, ale takie komentarze mnie troszkę denerwują, bo wiem, co oznaczają.
      Zatem nagłówek jest zepsuty. U mnie działa, u innych nie. Od miesiąca kontaktuję się z szablonarnią, ale nikt nie odpowiada.

      Usuń
  2. Uwielbiam Sapkowskiego :D Byłam zdecydowanie za młoda, kiedy go czytałam, ale Wiedźmin jest wspaniały ^^ Masz bardzo wnikliwy styl, jeśli można to tak nazwać. Dokładny, bardzo obrazowy opis i potem jeszcze wszystkie te emocje wewnątrz bohaterów + jeszcze jakiś zarys sytuacji politycznej, żebyśmy się nie pogubili (i tak się gubię, będę jeszcze potrzebować paru rozdziałów, żeby to ogarnąć do końca XD). To naprawdę robi wrażenie, bo mam to wszystko przed oczami i choć mnie to momentami nuży, to nie ukrywam, że jestem po prostu leniwa.
    Generalnie fajnie, że też tworzysz własny świat. Bardziej mi się to podoba niż fanfik, szczerze mówiąc, więc super. Poza tym wyobraźnia ludzi w blogosferze nie ma granic, także lubię poznawać te ich światy, bo niektóre są naprawdę super :D Ta druga część drugiego rozdziału - wiem, co się w niej wydarzyło, ale jest dużo nazw własnych, więc nie potrafię tego z niczym powiązać. Liczę, że wszystko niedługo stanie się dla mnie bardziej jasne :)
    P.S. Wybacz, że mój komentarz nie jest tak długi i wspaniały, jak Twój u mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że z czasem już nie będziesz się gubić. :) Tak naprawdę to nie jest wcale takie skomplikowane, ale prawdą jest to, że trzeba poświęcić na to trochę czasu, nawet kilka rozdziałów. Nie zamierzam przestać was naprowadzać na tę sytuację, przypominać o kilku kwestiach. Na tym opiera się właściwie fabuła, a raczej jeden z głównych wątków. Bo będzie kilka wątków istotnych dla tego opowiadania, ale to wszystko wyjaśni się z czasem, kiedy już czytelnicy poznają bohaterów i świat. Na razie może nie jest zbyt ciekawie, ale kiedyś stawiałam na akcję. Zawsze się coś działo u mnie. Były opisy, ale znacznie krótsze. To nie do końca mi odpowiadało. Teraz, z tej wersji, jestem po raz pierwszy zadowolona. Bo musisz wiedzieć, że wersji tego opowiadania było mnóstwo. Wreszcie chyba odnalazłam ten, który mi najbardziej odpowiada. Stawiam najpierw na świat, bohaterów, potem na akcję. Aby akcja mogła się dziać, czytelnik nie może pogubić się w sytuacji politycznej albo zapomnieć o bohaterach. Musi ich poznać, spróbować się z nimi utożsamić.
      Druga część rozdziału to można powiedzieć taka mini zapowiedź trzeciego. Na razie tak będzie, ponieważ nie przedstawiłam jeszcze tych bohaterów, których chciałam. Nie chciałam was męczyć zbyt długimi rozdziałami. W sumie ten fragment muszę jeszcze poprawić, zwłaszcza początek. "Królewskie dzieci zostały porwane" - nie brzmi to zbyt fajnie, to list do króla, nie może przecież być tak napisany. Postaram się to zmienić, ale jeszcze nad tym muszę pomyśleć.
      Nie szkodzi, że nie jest długi. Jest w sam raz. :) Też ciężko byłoby napisać coś dłuższego, to dopiero drugi rozdział. Dziękuję i za te miłe słowa. :)

      Usuń
  3. Hej :) Cytat w nazwie bloga pochodzący z Władcy Pierścieni, informacja o inspiracji Wiedźminem - czego chcieć więcej? :) Masz bardzo bogate, długie opisy - jednym może to przeszkadzać ponieważ będą chcieli więcej akcji, inni to lubią bo pozwala to bardziej zobrazować sobie wszystko, ja przede wszystkim to podziwiam bo nigdy mi takie nie wychodzą. Ale ta umiejętność jest niewątpliwie bardzo cenna i gratuluję. Całość jest dla mnie jeszcze zagadkowa. Pierwszy i drugi rozdział dość mocno różnią się między sobą, widać pewne elementy wspólne ale generalnie stanowią do pewnego stopnia różne historie. Zapewne znajdzie się dla nich jakiś wspólny mianownik i z niecierpliwością będę na niego czekał. Główni bohaterowie, zarówno z pierwszego jak i z drugiego rozdziału, dają się od razu polubić, pomału wprowadzasz czytelnika w wykreowany przez siebie świat i cóż - chętnie wrócę jak tylko pojawi się kolejny rozdział :)

    http://przeklete-bractwo.blogspot.com/ - a gdybyś miała ochotę poczytać coś trochę innego to zapraszam serdecznie tutaj :) Pozdrawiam i życzę dużo inspiracji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaję sobie sprawę, że niektórym to może przeszkadzać, jednakże uważam, że aby akcja mogła się dziać, czytelnik musi znać też świat. Na razie jest to wprowadzenie, poznawanie bohaterów. Akcja rozpocznie się dopiero gdzieś od rozdziału czwartego. Mam nadzieję, że jeszcze czytelnicy do tego czasu dotrwają i się nie zanudzą. :)
      Wątki z czasem się połączą ze sobą, wszystko będzie (mam nadzieję) spójne. Potrzeba na to jednak czasu. Ale plan mam i historia w sumie w mojej głowie jest już skończona. Teraz tylko trzeba przenieść to wszystko do Worda i na bloga.
      Dziękuję za komentarz.

      Usuń
  4. Witaj!
    Wczoraj przeczytałam, a dzisiaj komentuję. :)
    Wczoraj miałam maraton "Wiedźmina". Najpierw dwie partie gry planszowej, a następnie Twoje opowiadanie, które cudownie zwieńczyło mój wieczór.
    Duża ilość nowych nazw to wprost dla mnie przyjemność. Co prawda, bez bicia się przyznaję, że jeszcze ich zbyt dobrze nie pamiętam, ale ta wiedza jest oczywiście do usystematyzowania.
    Niezmiernie intryguje mnie postać Sor'Qella i oczywiście Kraina Lodu.
    Czekam więc na kolejny rozdział!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz i cieszę się, że ci się podobały rozdziały.
      Staram się pisać tak, by czytelnik nie pogubił się w tej całej sytuacji politycznej i bohaterach, ale na początku rzeczywiście może to być pewien problem, dlatego że jeszcze wszystko jest wprowadzane, niektóre informacje na pewno będę powtarzać, by się utrwaliły. Ja znam to wszystko, ale wiem, że czytelnik, który czyta wiele innych opowiadań, może mieć problemy, jeżeli po jakimś czasie wróci do mnie. Niektóre nazwy mogą się mylić, albo nie wszystkie imiona będą zapamiętane. Dlatego zrobiłam już zakładkę o krainach Desthar, jest tam praktycznie wszystko, stolica, władca, religia i kilka informacji. Zamierzam również stworzyć zakładkę z bohaterami, aby nikt nie miał wątpliwości co do danej postaci.
      Uff, ulżyło mi, kiedy powiedziałaś, że intryguje cię postać Sor'Qella. :) Bardzo mi na tym zależało, aby był on kimś ciekawym, kogo nie da się poznać całego. Jego wątek jest wątkiem bardzo istotnym, lecz aby mógł się rozwijać, potrzebuje jeszcze zapoznać czytelników ze światem. Aby mogli zrozumieć postępowanie Sor'Qella i wszystko inne, nie będę zdradzać. :)
      Dziękuję za miły komentarz i również pozdrawiam. :) Widzę, że masz kilka blogów, ale nie dostrzegam opowiadania. Czyż go nie widzę? Prowadzisz coś w rodzaju pamiętnika?

      Usuń
    2. W sumie obecnie skupiłam się na gromadzeniu blogów z opowiadaniami. Bo czytać uwielbiam!
      Cóż staram się też tworzyć coś własnego, ale albo jest to zbyt duży projekt i jeszcze nie bardzo gotowy albo... to jest długa historia xD. Powinnam się wziąć w garść, ale najgorsze, że mam tysiące myśli na minutę, a word nie przyswaja tego tak szybko. Przydałby mi się taki przenośnik danych z mojej głowy prosto do komputera tudzież do tego nieszczęsnego dla mnie worda. xD

      Usuń
    3. Skoro masz tyle pomysłów, to ja na twoim miejscu bym się cieszyła. :D Jakbyś pisała, to z czasem byś się nauczyła takiej, dyscypliny, tak to nazwijmy - potrafiłabyś odróżnić wątki istotniejsze, nie upychała wszystkiego w rozdziałach, a pisała z sensem. Na początku każdy autor ma tyle pomysłów, że nie wie od czego zacząć, ale z czasem to wszystko się stabilizuje. :) Z chęcią poczytałabym coś twojego, lubię śledzić historię od samego początku. :D

      Usuń
  5. O kurcze, widzę moje klimaty. Średniowiecze! (Ale będzie przypał, jak się okaże, że to nie o tym o czym myślę xD). Uwielbiam tą epokę, więc na wejście informuję, że zostaję czytelnikiem. Wybacz jednak, że nie przeczytam tego rozdziału w tym momencie, bo się śpieszę, ale jak znajdę czas, na pewno napisze jakiś słodko-gorzki komentarz.

    3maj się!
    Pr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe, nie mylisz się, średniowiecze. :) Miło mi, mam nadzieję, że się spodoba. :) Z niecierpliwością czekam zatem na komentarz. Zajrzę niebawem do ciebie.

      Usuń
  6. Jestem później niż sądziłam, ale przeczytałam w terminie :) Po prostu z komentowaniem było ciężej.
    Opisy tak bogate i obrazowe(chyba za każdym razem będę Cię za to wychwalać :)), że nie mogłam się oderwać. Świetnie ułożony plan z Arsayi (Arsayi'ą, czy to się odmienia?), panującą tam strukturą społeczną i polityczną oraz ogólnym ładem.
    Na tą chwilę uważam, że antagonista w postaci samozwańczego króla Casterlaha jest charakterem, którego można szczerze znielubić ale jednocześnie ciekawie się o nim czyta. Przede wszystkim ma on określony cel - podbój Północy i Irhonu. Jednak pomimo jego okrutności względem... wszystkich - lekko się zdziwiłam kiedy tak się przejął porwaniem synów. Czyżby mimo okrucieństwa było dobrym ojcem? A może po prostu boi się, że wraz ze śmiercią małżonki nie może liczyć na inne prawe potomstwo, więc nie będzie miał komu oddać swego państwa. Na tą chwilę - po tym jak go nam przedstawiłaś - obstawiam opcję nr. 2 :)
    Co do Sor'Qella... Jest mi go żal. Pokazałaś tutaj tyle jego emocji, wewnętrzne rozterki, że w jednej chwili się do niego przywiązałam. Wydawać by się mogło, że jego życie jest skończone. Przez wszystko co przeżywa, jestem mu w stanie wybaczyć wszystko co zrobił swojej rodzinie i państwu. Bał się śmierci, a jeśli dobrze zrozumiałam to do Casterlaha trafił w młodym wieku, co tym bardziej pokazuje jego bezbronność i strach. Popraw mnie jeśli coś źle zrozumiałam/lub przeczytałam: Czy Sor'Qell jest dziedzicem/potomkiem(zwał jak zawał) władców Krainy Lodu?
    Mam taką cichą nadzieję, że gdy - bądź jeśli - dojdzie najazdu wojsk na Nordmar, to mimo wszystko Sor'Qell odważy się stanąć po stronie swoich, bądź będzie próbował.
    No dobra, komentarz wyszedł... strasznie. Panuje tutaj nieład i brak jakiekolwiek chorologii. No ale pisałam to o czym akurat mi się przypominało, więc stąd to zamieszanie. Choć w sumie zazwyczaj piszę nie do końca zrozumiałe opinie :)
    Pozdrawiam, Sapphire ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak długi komentarz i tyle pochwał. :D Cieszę się, że opisy są w porządku, bo staram się je pisać jak najlepiej potrafię. Również próbuję z dokładnością przekazywać wygląd miejsc, w których akurat bohaterowie się znajdują, a które są istotniejsze (bo oczywiście nie każde miejsce jest na tyle ważne, by poświęcać mu całą stronę, niektóre są np. tylko przejściowe).
      Nie, Arsayi się nie odmienia.
      O, brawo, zauważyłaś. Cieszy mnie to. Tak, Casterlah boi się, że nie będzie miał komu oddać swego królestwa. A nie jest on zbyt ufny względem innych osób, tzn. ufa, co poniektórym, lecz nie na tyle, aby powierzyć im coś tak istotnego w jego życiu. A sprawowanie władzy to coś, co kocha miłością tak samo silną, jak zdobywanie nowych terenów. Porwanie dzieci było jednak dla niego wstrząsem, ale o tym trochę później. :) Również postać Casterlaha będzie z czasem bardziej rozbudowana. Na razie tak naprawdę nie wiele o nim wiadomo.
      Tak, dobrze zrozumiałaś. :) Sor'Qell jest dziedzicem tronu na Północy.
      Komentarz zrozumiałam w całości, nie przejmuj się, że może wyszedł trochę zagmatwany. :D Dziękuję jeszcze raz za tyle wspaniałych słów!;* Naprawdę wiele dla mnie znaczą. :)

      Usuń
  7. Żelazny tron i Kraina lodu, kojarzą mi się z "Grą o tron" i chyba nawet nazwiska czy też przydomki bohaterów są podobne, Od razu zaznaczę, że miłośniczką tej książki też nie jestem, ale mój mąż swojego czasu katował mnie serialem i to po kilka odcinków pod rząd, zawsze w nocy, stąd chcąc nie chcąc, nawet na pół śpiąco wyłapałam kilka faktów.

    Co za to mogę powiedzieć o twojej krainie. Choć nie przepadam za fantastyką w znacznym stopniu, to nie przeszkadza mi magia, zioła, jakieś zjawy, prorocze sny. Jednak do takich bajerów jak wilkołaki, wampiry, elfy mogę się przekonywać bardzo powoli i od razu o tym uprzedzam. Lubię za to walki rodów, kilka potężnych krain, albo jedną potężną krainę i mniejsze wioski starające się odeprzeć jej atak. Zawsze fascynowało mnie polityczne spojrzenie tych starych czasów, strategia władców, plany odpierających ataki, misja armii. Zawsze jarało mnie w takich opowiadaniach i powieściach to, że każde takie państwo, to inna kultura, mają zazwyczaj różnych bogów, różne zasady, inaczej traktują poddanych, kobiety i dzieci. Mam nadzieję, że i u ciebie liznę trochę nowych obyczajów, oraz religii, którą specjalnie dla czytających utworzysz.
    Nadal niewiele mogę powiedzieć o bohaterach, bo jeszcze się do nich nie przyzwyczaiłam, ale póki co to bardzo na prowadzenie wyszedł w moim rozumowaniu Król. Facet zaczął mnie fascynować, bo nie jest dobry, ale każda złość ma jakieś pobudki. Czym mu zawiniła żona, że z niej nie korzysta, skoro jest ładna i młoda? Dlaczego woli dziwki? Jak je traktuje? Ja łaknę opisów, nie tylko miejsc, zasad jakie panują i krajobrazów, ale także tych ludzkich zachowań, które wprowadziłyby nieco dynamiczności, nawet bez akcji. Póki co to są nieco suche opisy, bo to że opiszesz bohatera nie daje mi wglądu w jego osobę, bo nie wiem jak on się zachowuje przy jedzeniu, jak podczas walki, a jak w łóżku, a to pragnę wiedzieć, by móc samej go ocenić, według siebie.

    Póki co to tyle ode mnie i oczywiście czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i zapraszam do mnie, gdy znajdziesz czas:
    http://takamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żelazny tron to po prostu tron, a że jest żelazny - tak mi się napisało, lecz to z czego jest zrobiony, nie ma tak naprawdę większego znacznie. Kraina Lodu natomiast zrodziła się w mojej głowie, zanim obejrzałam i przeczytałam Grę o Tron. Kiedyś byłam zafascynowana serią Gothic, zwłaszcza trzecią częścią. To z tej gry kraina wzięła swą nazwę - Nordmar. Mnie zresztą zawsze ciągnęło do takich mroźnych, nieprzyjaznych krain, w których kryją się rzeczy, o których ludzie nie mają pojęcia.
      Co do bohaterów czy ich przydomków - możliwe, ale musisz wiedzieć, że to totalny przypadek. Wymyślając pewne nazwy, często opieram się na jakichś mi znanych, nieświadomie, potem jednak można dostrzec pewne podobieństwa. Jedynie lord Arynn jest całkowicie zaczerpnięty z Gry o Tron. To znaczy jego nazwisko. Po prostu mi się podoba, jest krótkie, łatwe do zapamiętanie i fajnie brzmi, chociaż w powieści jest chyba pisany przez dwa "r", nie przez dwa "n".
      Obawiam się, że ta opowieść w głównej mierze tyczy się właśnie stworów, które wymieniłaś - ja bowiem takie rzeczy uwielbiam. Uwielbiam elfy, uwielbiam krasnoludy, uwielbiam wilkołaki, wampiry, uwielbiam strzygi, smoki i wszystkie stworzenia, które stworzyłam sama (a trochę ich jest, znajdą się niebawem w bestiariuszu). Ciężko byłoby mi sobie również wyobrazić świat, w którym jest wiedźmin, a w którym nie ma elfów czy krasnoludów. To świat magii, która mnie tak fascynuje, a czymże byłaby magia bez tych wszystkich wspaniałych ras? Dla mnie stałaby się pusta, nudna.
      Walki, może niekoniecznie rodów, a krain będą. Jest to jeden z główniejszych wątków, a jest ich kilka.
      Obyczaje oczywiście będą, religia również, bo każda kraina ma inną (przeważnie, nie wszystkie, niektóre wierzą w tego samego boga - przeważnie Beliara, ale o tym później). Jest to jednak proces, który wymaga dużej uwagi i kilku rozdziałów. Nie da się przedstawić wszystkiego w jednym, coś powinno wyjść z czegoś. Na chwilę obecną nie widzę na przykład potrzeby przedstawiania krainy Landaporu, skoro akcja powieści się tam jeszcze nie dzieje. To wszystko przyjdzie z czasem, który musisz mi dać. Zaczęłam czytać twoje opowiadanie i widzę różnice między moim a twoim. Ty stawiasz właśnie na takie szczegóły, o których wspominasz potem (o zachowaniu ludzi), ja natomiast uwielbiam opisywać otoczenie i uczucia, niekoniecznie zachowania. Zachowania, owszem, zdarzają się, ale sama np. nie lubię czytać o tym, jakim sposobem bohater zjada kromkę chleba - dlatego sama też o tym nie piszę. Mam za to wiele innych informacji, które mogą nakreślić, jaki bohater jest. Każdy ma tam jakieś sposoby. Ja np. chyba nie potrafiłabym tak obrazowo opisać seksu, który pojawił się chociażby u ciebie, chyba w drugim rozdziale. Bardzo mi się ten fragment podobał, ale do tego trzeba jednak już takiej... praktyki, może też nawet dojrzałości. Sama nie widzę siebie aż w takich dosłownych sytuacjach, nie wiem, jakbym to opisała. Mimo że stosunki u mnie się pojawiają w opowiadaniu, to wyglądają trochę inaczej. Taki już mam styl.
      Ale masz rację, na razie to suche opisy. Ale mogę cię zapewnić, że wynika to tylko z tego, że to dopiero drugi rozdział. Nie przepadam za pisaniem rozdziałów na np. 12 stron w Wordzie, dlatego nie wszystko idzie tu upchnąć. Upychanie na siłę zresztą dałoby efekt odwrotny od zamierzonego.
      Dziękuję za tak obszerny komentarz. Dał mi trochę do myślenia, ale również mam nadzieję, że moja odpowiedź wyjaśni ci co nieco.
      Do ciebie oczywiście zaglądam, czytam powoli opowiadanie i komentuję sobie w Wordzie, by potem pod najnowszym postem zostawić cały komentarz. Niestety jeszcze to trochę potrwa, gdyż masz bardzo długie rozdziały, a ja mam bardzo mało czasu. Ale oczywiście skomentuję, bo polubiłam twoją historią. Czegoś takiego jeszcze nie czytałam, a że styl masz bardzo przyjemny, to dobrze mi się to czyta. Zupełnie jakbym czytała jakąś dobrą książkę.
      Pozdrawiam serdecznie.
      PS Ach, i oczywiście mówię o Prawdziwej Legendzie, bo właśnie to opowiadanie czytam.

      Usuń
    2. Nawet nie liczyłam, że zdecydujesz się na inne moje opowiadanie. PL (Prawdziwa Legenda) to poniekąd moje największe wyzwanie, bo ja zazwyczaj piszę w pierwszej osobie, a bohaterowie są tacy "luźni". W PL jest zupełnie inaczej i muszę ponadto kombinować z opisami, przy których staram się czasami rzucić metaforą. Jaki będzie efekt końcowy - nie wiem. Na pewno nie przerwę historii z braku pomysłów, bo już mam cały plan wydarzeń, przynajmniej tych najważniejszych, które muszą mieć miejsce, by doprowadzić czytelników do ostatniego rozdziału.
      Ja też czytam gdy mam czas, więc zazwyczaj jestem w tył. Poza tym lubię wpaść i przeczytać kilka rozdziałów na raz, bo wtedy się najlepiej pamięta bohaterów i akcje jakie miały miejsce, a czytanie rozdziału co miesiąc, czy co dwa, to... zanim dojdzie się do 8 nie pamięta się już co było w 4.
      Taką zakładkę o bohaterach to ja mam, ale muszę ją zaktualizować i czynię to już od ładnych trzech miesięcy i nigdy nie mogę znaleźć odpowiedniej ilości czasu, a nie chcę tego czynić na raty.
      Co do świata magii, to ja uważam, że można tworzyć magię dramatyczną i magiczną bajkę. Krasnoludy i Elfy kojarzą mi się z tym drugim, z bajecznymi krainami, z baśniami. Natomiast czary, wyrocznie, rytuały kojarzą mi się z takim horrorem, dramatem magicznym i myślę, że te gatunki powinno się jednak rozgraniczać. Dziś pisząc "Fantasta" widzimy zarówno "Wywiad z wampirem" i "Statek widmo" jak i właśnie "Grę o tron" czy nawet "Zmierzch", albo "Czysta krew". Ja osobiście uważam, że każdy z tych należy zapewne do innego przedziału, ale nigdy nie ogarnęłam jak się ta fantastyka dzieli.
      Mnie bardziej trzymają realia - to jest pewne. Bardziej niż ciebie oczywiście i chyba nie umiałabym opisywać wymyślnych istot, choć coraz częściej myślę o horrorze-thrillerze, gdy już dokończę pierwsze dwa opowiadania i będę miała jeszcze czas i chęci, bo pomysł jest raczej takim latawcem, bez trajektorii lotu.
      Opisy masz świetne i za to muszę cię pochwalić, bo sama nigdy nie sięgnę takich zdolności. Jednak nie ukrywam, że dla mnie bardzo liczą się bohaterowie. Wiem, że nie da się wszystkiego wcisnąć w dwa rozdziały i tego nie wymagam, bo też nie należy odkrywać od razu wszystkich kart, ale nie ukrywam, że opowiadanie musi we mnie wzbudzać emocje, by mi się tak naprawdę podobało. Nie pobudzę przepływu krwi opisami miast, państw, krain. Dopiero postacie, ich miłości, namiętności i tragedie są w stanie mnie poruszyć, choć też nie zawsze, bo gdy ktoś się dziś pojawi, tak po prostu, poda kawę, a jutro umrze zanim zdąży ją podać, to taki kamerdyner minąłby mi bez echa, bo brak więzi czyni umieranie dopuszczalnym, a ja lubię się z bohaterami tak zżyć, wiedzieć co myślą, co czują, jak działają i jacy są. Liczę więc na to, że z czasem poznam twoich bohaterów.

      Usuń
    3. Co do scen erotycznych, u mnie będą zarówno te ostre i brutalne, jak i subtelne, ale także wszystko w swoim czasie, bo nie da się tak od razu. I czy opisywanie takich scen to kwestia odwagi i dojrzałości... albo czy to rzecz doświadczenia - sama nie wiem. Z pewnością inaczej seks opisze trzydziestolatka z pewnym doświadczeniem, a inaczej piętnastolatka kierowana wyobrażeniami i choćby ta pierwsza miała mniej bogate słownictwo, to czuję, że i tak jej opis bardziej by mnie poruszył. Więc może faktycznie to kwestia jakiś przeżyć, czy też dystansu, pewnej bezwstydności, co też tworzy anonimowość, bo nie wiem czy np taki opis dałabym przykładowo sąsiadce do przeczytania, ale już w gazecie, anonimowo, czemu nie? Wtedy jest inaczej. Choć to też zależy jakiej sąsiadce...
      Ja przyznaję się jednak, że przy pisaniu Legendy musiałam przede wszystkim nabrać dystansu i spojrzeć zupełnie inaczej na wiele spraw. Choćby na krzywdę kobiet, musiałam ją zaakceptować, zrozumieć, nie kłócić się z tymi zasadami i nie nienawidzić bohaterów tylko za to, że nie żyją w świecie równouprawnienia, bo sama ich w takim nie umieściłam. Jednak zdaję sobie sprawę, że są osoby na tyle nadwrażliwe, które nie będą w stanie mojego opowiadania przeczytać, bo będzie ich wewnętrznie bolało przy czytaniu opisów gwałtów, kar chłosty, czy prowadzeniu na stryczek nawet dzieci. Mnie też takie opisy bolą, znaczy wzbudzają moje emocje, ale ja tak jak już mówiłam lubię czuć. Wolę czuć gniew na bohaterów, bo np lubię jakąś postać, fascynuje mnie, ale jako człowiek postępuje źle, niż gdy taki bohater jest mi obojętny, a tylko widzę jego postępowanie, a nie dostrzegam w nim człowieka.
      Moje opowiadania też z pewnością nie są dla osób, które lubią idealizować świat, rzeczywistość i ludzi, bo ja tego nie robię. U mnie największy sukinsyn ma zalety i najcnotliwsza panienka ma wady, nie ma ideałów, wystrzegam się ich jak ognia.

      Usuń
    4. A i jeszcze jedno. Ja broń boże nie chciałam ci zarzucić plagiatu, bo po pierwsze każdy się na czymś wzoruje, i ta również. Po drugie mnie się często nasuwają pewne skojarzenia. NP kładzenie się na drodze, by zatrzymać jakiś samochód, od razu kojarzy mi się z Damonem i Pamiętnikami Wampirów, choć nie widziałam wszystkich sezonów i nie zakochałam się w tym serialu. Kanibalizm od razu kojarzy mi się ze Wzgórza mają oczy i Droga bez powrotu. To po prostu luźne skojarzenia są. A co do nazwisk, to chyba ciężko byłoby wymyślić tak zupełnie własne. Ja na Legendzie starałam się by nie dało się jej nigdzie umieścić, w żadnym czasie (choć wzorowane na starożytności) ani w żadnym miejscu, stąd taka różnorodność imion, od polskich, po przez wymyślne, aż po zagraniczne, wręcz starożytne, takie łacińskie.

      Usuń
    5. Zdecydowałam się na Legendę, bo lubię fantastykę. Kiedyś może sięgnę też po coś innego, co zresztą zapowiedziałam u ciebie w tej zakładce, w której to prosiłaś, aby czytelnicy pisali czy czytają i co czytają. Na razie to drugie opowiadanie sobie odkładam, bo ilość rozdziałów (a jest ich chyba ponad 50!) mnie trochę przytłoczyła. A i tak zawsze wolałam fantastykę.
      Co do świata magii - może i masz rację, jednak mnie zawsze tak bardziej ciągnęło do tej magicznej bajki. Jednakże jest w niej miejsce również na rytuały, wyrocznie, wszelkie czary - dlatego może trafniej byłoby stwierdzić, że łączę te dwa światy. W moich opowiadaniach zawsze było miejsce dla elfów i krasnoludów, są nieodłączną częścią każdej mojej historii (no, prawie każdej). Po prostu kocham takie klimaty, co tu dużo mówić.
      Co do przedziału, a raczej podkategorii - to tak, każde z tych wymienionych tytułów należy do innej podkategorii. Ludzie wrzucają to wszystko do fantasy, ale fantasy dzieli się jeszcze na mniejsze części - na low fantasy, dark fantasy, heroic fantasy, high fantasy i pewnie jeszcze kilkanaście innych. Moje opowiadanie to high fantasy, twoje raczej przypisałabym do low fantasy, bo sama mówisz, że wolisz realia.
      Co do wzbudzania emocji - liczę, że wraz z następnymi rozdziałami uda mi się tego dokonać, ponieważ mam w planach wiele sytuacji, które emocje wzbudzać powinny. To już tylko kwestia tego, jak uda mi się to wszystko przekazać. Ale bohaterowie zaczną żyć, niebawem. Potrzeba tylko troszkę czasu. Te dwa rozdziały to tak naprawdę nic. Mają tylko nakreślić, na czym będzie fabuła bazować, ale mam jeszcze kilkanaście innych wątków, w których czytelnik będzie mógł poznać bliżej bohaterów właśnie przez ich zachowanie. Mam nadzieję, że uda mi się spełnić twoje oczekiwania.
      Myślę, że sceny erotyczne to wyłącznie kwestia dojrzałości. Dlatego że, tak jak mówisz, inaczej opisze to piętnastolatka a inaczej kobieta po trzydziestce, która ma zupełnie inny pogląd na te sprawy i większe, zapewne, doświadczenie. Ja piętnastolatką nie jestem, ale nie uważam siebie za bardzo dojrzałą i nie wiadomo jak doświadczoną. Moje opisy scen erotycznych różnią się chociażby od twoich. Możliwe, że to też kwestia osobowości i poglądów - każdy bowiem na te sprawy patrzy inaczej.
      Ja nie jestem aż tak wyczulona na takie opowiadania, to znaczy - boli mnie fakt, że kobiety są źle traktowane np, ale to nie oznacza, że porzucę opowiadanie, bo mam jakieś uprzedzenia. Wręcz przeciwnie - będę czytała je dalej, bo będzie mnie to intrygowało i wzbudzało emocje.
      Każdy się na czymś wzoruje, tak naprawdę raczej wszystko zostało już napisane, więc ciężko jest czegoś nie powielić. Ja nazwy wymyślam, nieświadomie opierając się na tych zasłyszanych. Nie wszystkie jednak takie są. Np. imię Sor'Qell nie kojarzy mi się teraz z niczym mi znanym.
      Dziękuję za tak obszerne komentarze. Jeszcze chyba nikt tak żywo ze mną nie dyskutował. :)

      Usuń
    6. Ja tam lubię sobie czasami podyskutować, a że siedziałam z dzieciakami w poczekalni i one zamiast zajmować się starą matką (mną), to zajmowały się układaniem dużych klocków, to miałam czas na odpisywanie.
      Co do tych scen erotycznych, to ja zaznaczyłam, że chodziło mi o wyobrażenie 15 latki, bo może się też tak zdarzyć, że ta 15 latka będzie i dojrzalsza i bardziej doświadczona od niejednej 40 latki, bo życie pisze różne scenariusze ;)
      "Się nie zdarza..." to pierwsze co napisałam, raczej banalne, choć w niektórych momentach sytuacje przedstawione są do bólu prawdziwe, bo wielu spotykają. Zresztą ja nawet na swoim blogu wyjaśniłam ile było wzięte z życia, ile sytuacji zasłyszanych i jak to wszystko ułożyło się w 105 rozdziałów :) Myślę, że każdy do swojego pierwszego opowiadania będzie miał sentyment i ja tutaj niczym się nie różnię.
      Oj, nawet nie wiesz ile jest takich osób, co szukają na blogowych opowiadaniach ideałów. Przykładem są choćby te osoby co bardzo przepraszały mnie w mailach przez to, że muszą mnie opuścić, bo z początku im się wydawało, że ten 35-latek tylko pomoże tej 14-latce, a nie że będzie z nią sypiał. Było też kilka osób co się burzyło, że przez takie opowiadania psuje się umysły młodym i demoralizuje nawet, bo przedstawiłam pedofilie jako coś dobrego i uczuciowego i niejedna małolata weźmie z tego przykład i zostanie wykorzystana i ja będę za to poniekąd odpowiedzialna. Inne osoby uciekały z Legendy, bo "jak można znakować kobiety, rzygać mi się chce jak o tym czytam". Inni z Królewny dali nogę, bo "jak można tak obrażać sąd, policje i uważać, że wszystkich można przekupić, a domy dziecka to biznes". Dlatego wydaje mi się, że raczej piszę dla ludzi o mocnych nerwach, bo ci co lubują się w bajecznych telenowelach będą mieli trudności by się u mnie odnaleźć, i chyba powinnam mieć w nagłówku takie ostrzeżenie xD
      Emocje pewnie będą, jak lepiej poznam bohaterów, bo choćby opis wojny, ran i gnijących ciał był najlepszy, najbardziej obrazowy, to jeśli umierający, ranni i gnijący będą mi obcy, to mnie nie obejdzie, dlatego właśnie czekam na to aż zapoznam się z twoimi bohaterami, by móc im przyklaskiwać, ich żałować, albo chcieć by ktoś im podłożył girę. Uprzedzam jednak, że ja zazwyczaj lubię tych złych, więc mogę nie polubić Wiedźmina.
      Imię Sor'Qell, kojarzy mi się jedynie z takim oddziałem jak SOR, czyli pogotowiem, a samo Qell jeśliby się czytało Kuel, to z tą wielbicielką futer od Dalmatyńczyków, bo ona chyba była "Kuella Demon" pisowni oczywiście nie znam xD

      Usuń
    7. A owszem, bywa i tak, niekiedy nawet ci młodsi mogą się okazać dojrzalsi.
      Naprawdę takie były powody opuszczenia twojego opowiadania? Ja takich uprzedzeń nie mam, a nawet lubię, jak bohater nie jest do końca dobry. Sama jednak chyba nie potrafię aż tak źle o swoich bohaterach mówić, mimo że staram się, aby nie byli tacy sami, by nie okazali się ideałami bez żadnych wad. To z czasem staje się nudne.
      Nie wiem, czy znasz Sagę o Ludziach Lodu, ale w pierwszych jej tomach jest bohaterka dużo młodsza od mężczyzny, w którym się zakochała. Są tam sceny erotyczne i ani trochę nie czułam się przy nich zniesmaczona. Dlatego opuszczenie opowiadania, bo jeden z bohaterów zamiast tylko pomóc, to też sypiał z 14-latką jest dla mnie tak głupie, jak i te kolejne powody. Przecież opowiadanie to wymysł autora, wcale nie nakazuje, aby młodzież postępowała tak i tak. Jak młodzież jest rozsądna, to dostrzeże różnicę między prawdą a fikcją. Mówienie, że dany tekst demoralizuje jest śmieszne. Ale wierzę, że są też tacy ludzie, ale przecież nikt im nie każe czytać, prawda? Ja wychodzę z założenia, że jeżeli komuś się nie podoba, to nie musi wcale śledzić mojej historii. Oczywiście nie mówię tutaj o nielogicznościach, które mi ktoś zarzuca. Jeżeli jakieś są, poprawiam je albo wyjaśniam, o co chodzi. Ale jeżeli ktoś mi pisze, że on to by inaczej napisał, że ten bohater powinien być taki i taki, to ja takiej osobie po prostu dziękuję. Przecież to ja ustalam, jaki bohater ma być. Mogę co najwyżej go nieco ulepszyć, ale nie zmienić, skoro z założenia właśnie taki miał być. A może szykuję coś extra niespodziewanego i taka osobowość też mi jest potrzebna? Niektórzy jednak nie potrafią tego zrozumieć, tak samo jak nie potrafią zaakceptować inności i tematów kontrowersyjnych. Kontrowersja jest przecież fajna.
      Wiedźmin nie jest taki dobry, to znaczy, w moim mniemaniu. Ale to wszystko zależy od was, jak wy go odbierzecie. Nie miał być on jednak ciepłymi kluchami, staram się tego wystrzegać, dlatego jeżeli ktoś coś zauważy, że taki się staje, to śmiało może mi te fragmenty pokazać. Czasami przedobrzę i nie zauważę czegoś istotnego.
      Tobie chyba wszystko się z czymś kojarzy. :D Ale to dobrze, masz przynajmniej bujną wyobraźnię.

      Usuń
  8. Zauważyłam, że pytasz o nagłówek i ja jakiś widzę, ale od czego to znikanie zależy to nie wiem. Wiem jednak, że ktoś też miał taki problem, było to na blogu "Rozmowy międzymiastowe".
    Za wykłócanie się o to "posiadać brata", przepraszam, bo jednak muszę się z tobą zgodzić. Piszę w trzeciej osobie, więc tam poprawność tego typu jest wskazana. Jednak już np piszą w pierwszej osobie, ja osobiście dopuszczam używanie błędów, nawet takich jak "rozwalnąć" "zepsujać" czy "lepsiejszy", albo "podać tą książkę", gdy pasuje to do bohaterki i jest świadomą stylizacją. Bo przykładowo mojej Katriny sobie nie wyobrażam opisującej otoczenie nudno i zawsze poprawnie jakby była jakąś intelektualistką, bo nią nie jest, jest luźną, niewykształconą dziewczyną. Wtedy te błędy uważam za świadome i oczywiście jakiś humanista może uważać, że kaleczę tym język i może mu się to nie podobać, bo nie da się wszystkim dogodzić. Jednak co do "Legendy" masz rację, bo tam to "Posiadać brata" faktycznie trzeba zamienić na "mieć" bo tak jak mówiłam piszę w trzeciej osobie, a nie jest to fragment dialogu, a właśnie narracji. W "Legendzie" nie wyobrażam sobie gdzieś w środku umieścić "lepszejszy" w narracji, no chyba, że byłaby to wypowiedź dziecka, czyli fragment dialogu i zastosowane zostałoby to przeze mnie świadomie. O to mi chodziło, gdy tłumaczyłam, że niektóre błędy akceptuje. A co do "Posiadać i mieć" to ja naprawdę uważałam do dziś, że są to synonimy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten nagłówek już działa, gdyż pochodzi z innego bloga. Niestety szablony z Zaczarowanych nie działają dobrze i nikt mi nie chce tam pomóc, a czekam już ponad miesiąc na jakąkolwiek odpowiedź. Dlatego znalazłam inny szablon i ten mi się nawet bardziej podoba.
      Można pisać z błędami, tak jak mówisz, ale ja osobiście uważam, że można takie zabiegi stylistyczne robić wyłącznie w wypowiedziach bohaterów. Narrator trzecioosobowy powinien być jednak stuprocentowo poprawny. Sama stosuję takie rzeczy, jak choćby przytoczony przykład z książką, ale tylko w wypowiedziach bohaterów, coby bardziej nakreślić ich osobowość - w końcu chłop nie musi wcale się wysławiać jak szlachcic.
      Kiedyś też posiadać pisałam zamiennie z mieć, ale ktoś mnie w porę uświadomił, że to błąd. Zresztą "posiadać brata", no dziwnie to brzmi. Narracja trzecioosobowa jednak powinna się wystrzegać takich błędów.

      Usuń
    2. Tylko ja akceptuje błędy nie tylko w wypowiedzi bohaterów - dialogach, ale też gdy bohater wypowiada się jako narrator pierwszoosobowy.
      Dlatego PL jest dla mnie wyzwaniem, bo to jedyny blog gdzie ta poprawność jest wręcz wskazana, poza tym niemal cały pisany w trzeciej osobie, z wyjątkiem jedynie listów.
      Właśnie, chłop nie musi się wysławiać jak szlachcic, więc jak taki rozdział byłby z punktu widzenia chłopa, to nie byłoby koloru np eozyny, a byłby taki brudny różowy, nie byłoby "ja poszedłem do wać panny", a "ja poszłem sobie do kobity" i wydaje mi się, że choć wielu by takiej formy nie poparło i uznało pianie takim stylem za kaleczenie języka, to też wielu byłoby zachwyconych tym zabiegiem, bo błąd uznaliby za świadomie popełniony, a nie za niewiedzę autora.
      Wrócę jeszcze do przykładu z książką. Mnie byłoby dziwnie, gdyby moja Kati w narracji pierwszoosobowej mówiła "podał mi tę książkę", a w dialogu już używała formy "tą książkę, podaj mnie, natychmiast mówię!". Wtedy wyszłoby na to, że używam tego zamiennie i sama bym w końcu oszalała i coś pokiełbasiła i pewnie w końcu używała odwrotnie niż miałam.
      Ja nie wiem jak działają szablony, bo ja nie umiem pisać szablonów. Tylko daję obrazek pod spód, pod szablon prosty i resztę dostosowuję. O zamówienie szablonu też się nigdy nie pokusiłam, bo jestem niecierpliwa i nie chciałoby mi się czekać.
      A co do tych przecinków, to postaram się co rozdział popełniać mniej takich błędów i może najpierw skupię się na ich stawianiu gdy w zdaniu jest więcej niż jeden czasownik, a ty mi powiesz gdy coś takiego przeoczę, albo zastosuję za często, tam gdzie nie powinnam. Bo jak wszystko na raz będę chciała sobie przytoczyć, to w końcu nic nie załapię, bo u mnie przecinki i ortografia, to choć znam zasady (myślę, że większość), to znacznej mierze po prostu kwestia przyzwyczajenia i muszę sobie wyrobić pewien nawyk, a nie przy każdym zdaniu zatrzymywać się na 10-20 minut i rozmyślać czy tu przecinek czy nie i nagle przypominać sobie wszystkie zasady i patrzeć która w tym zdaniu występuję. U mnie jednak to musi działaś na zasadzie instynktu - przyzwyczajenia, bo mam raczej umysł ścisły.
      Czemu na tym szablonie masz takie małe literki w komentarzach?

      Usuń
    3. Generalnie nie wyobrażam sobie rozdziału pisanego z perspektywy chłopa. :D Ale w takim przypadku nie przeszkadzałyby mi błędy, o ile byłaby to narracja pierwszoosobowa.
      Ja się nigdy nie zastanawiam nad tym, gdzie trzeba napisać przecinek, to przychodzi samo z siebie. Tobie też będzie przychodziło, jak się już wprawisz. Popełniasz przeważnie takie same błędy, często pomijasz przecinek, gdy mamy orzeczenie, a potem (lub wcześniej) imiesłów przysłówkowy. Często brakuje ci przecinka przed kiedy, gdy, niż (jeżeli to nie porównanie). Wszystkiego da się wyuczyć. Ja też nie umiem perfekcyjnie interpunkcji, ale jest dużo lepiej, niż było kiedyś, serio.
      Właśnie nie wiem, teraz widzę, że jakieś takie małe te litery. Muszę to spróbować zmienić, ale niektóre szablony mają zablokowany kod html i samemu na blogu nic kombinować nie możesz, a w tym pliku to łoo panie, zanim bym to znalazła, o ile w ogóle bym znalazła, to minęłyby wieki.
      W rozdziałach jednak jest chyba ok czcionka, co nie?
      A co do przecinków jeszcze - ja będę się starała wypisywać błędy, jeżeli jakieś zauważę. Mogę też co nieco wytłumaczyć, bo jednak nie tłumaczę jakoś bardziej tego, tylko piszę, że tu brakuje przecinka i tu. Jak chcesz, tłumaczyć mogę bardziej.

      Usuń
    4. Myślę, ze po prostu nie wszystko na raz. Zacznę od tych orzeczeń, bo to widzę, znaczy wiem mniej więcej który to z czasowników jest orzeczeniem i tutaj wyrobię sobie nawyk "przecinkowania", no i też zajmę się tam gdzie nie ma porównań a stoi jak, niż, kiedy. Gdy już to opanuje (za jakieś 5-10 rozdziałów), to zajmę się resztą.

      Usuń
    5. I jak możesz i nie będzie to kłopotem to od następnego rozdziału możesz mi wyjaśniać, gdzie pominęłam orzeczenie lub gdzie uznałam za orzeczenie coś co nim nie jest. Tak samo jak te wszystkie jak, kiedy, by, niż możesz mi tłumaczyć gdy się pomylę, a resztę na razie sobie odpuszczę. Gdy to opanuję, to resztą się zajmę. Choć czuję, że z rok albo dwa minie, nim... ogarnę większość tych zasad, bo ja je znam, ale nie umiem ich niekiedy zastosować, pomijam, mój umysł nawet przy sprawdzaniu czegoś nie widzi. Muszę więc nabrać nawyku, instynktu.

      Usuń
    6. Nabierzesz, to tylko kwestia czasu.
      Ech, próbowałam powiększyć te czcionkę, ale nie działa. Potrzebuję kodu css, którego nie mogę znaleźć. ;/ Chyba muszę napisać do osoby, która wykonała ten szablon, może mi pomoże.

      Usuń
    7. To współczuje, ale nie pomogę, bo na CSS się nie znam. Choć mogę kogoś zapytać kto się zna, ale to dopiero jutro.
      Na poście też masz małą, ale ja chyba nie mam większej. Zawsze można użyć powiększenia strony, w sensie przeglądarki i wtedy ma się takie bycze litery.

      Usuń
    8. Powiększyłam trochę rozmiar postu, niestety komentarzy się nie da. Potrzebuję tego kodu albo muszę coś wygrzebać w html, ale nie widzę tego, czego szukam. Jakbyś mogła to spytaj, bo nie mogę znaleźć. ;/ A rzeczywiście są takie maleńkie literki, że sama słabo widzę, mimo że mam dobry wzrok.

      Usuń
    9. Zapytam, bo u mnie też są takie małe te literki w komentarzach i chętnie powiększyłabym do rozmiaru postu. Właściwie to chyba mamy taką samą wielkość liter tylko u mnie mniej jest to dostrzegalne, bo albo jest czarne na białym, albo szare na czarnym, jednak już np na legendzie ciężko mi się czytało komentarze, tylko wcześniej tego nie widziałam, bo zazwyczaj patrzę w mailu na komentarze i odpowiedzi do nich.
      Zapytam, jutro pewnie ta osoba mi pomoże, to ci wyślę kod komentarzem albo mailowo, o ile masz maila czy inny kontakt.
      No i wena mnie chwyciła, a że akurat na Kati, to sobie tak od razu pomyślałam, że taka cała powieść w chłopskim języku, choćby bardzo krótka to byłoby coś. Podobałoby mi się. Przeczytałabym choćby tylko i wyłącznie z ciekawości jak to wyszło ;-)
      Pozdrawiam, dzięki za wyłapywanie moich błędów i czekam u ciebie na kolejny rozdział.

      Usuń
  9. trafiłam na ten blog dzięki opowiadaniu Takiej Miłości. Zanim zapomnę, powiem, że w nagłówku widzę tylko pole bitwy, bez żadnego dziadka, ale wygląda bardzo ładnie :)
    Zainteresowała mnie ta historia już z opisu. Pamiętam, jak swego czasu w liceum nie mogłam robić prawie nic innego niż czytać Wiedźmina. NAwet mój nick ma swoje źródło z sagi ;p. Dlatego właśnie już na wstępie dostałaś ode mnie plus. Ponadto ogólnie lubię dobrze wykreowane światy fantastyczne i byłam ciekawa Twojego pomysłu.
    Początek był bardzo dobry, przypomniał mi sagę, napisany z poczuciem humoru, stylizowany na starodawny język, nieco przesadzony.. Czasem aż za mocno, ale o to chodziło. później przeszłaś z opisów do właściwej akcji, a mianowicie powrotu wiedźmina do kryjówki, w której znajdowali się jego przyjaciele i ukochana, no i już zmieniłaś styl, co było dość nagłe, ale pasowało do treści. Dobrze się w ich państwie nie dzieje, nie wiem,czemu królowa tak nienawidzi magii, ale nie dziwię się, że takie postacie, jak te z jaskini, musza się kryć... podejrzewam, że niedługo faktycznie będą musieli uciec poza granice kraju, ażeby jakoś to przetrwać. podobało mi się także to, jak pokazałaś uczucie między wiedźminem a jego ukochaną, bez górnolotnych określen, a mimo to za pomocą gestów, między słowami, dało sie odczytać moc tej miłości.
    W tym rozdziale poznajemy kolejne państwo, choć władca chyba dosć podobny, jeśli chodzi o zapędy, wysokie ego oraz okrucieństwo. BArdzo spodobała mi się postać Sor'Quella, przynajmniej jak na razie. Wiele przeżył w życiu, jest niejednoznaczny, czyli taki, jak powinien być każdy bohater; został postwiony w bardzo cięzkiej sytuacji i zastanawiam sie, jakie będą jego losy. faktycznie, informacja o uwięzionych dzieciach może przesunie w czasie konieczność dowodzenia wojskiem w inwazji na kraj jego pochodzenia, ale myślę, że co się odwlecze, to nie uciecze, i że kolorowo nie będzie... Podoba mi się to, jak wprowadasz czytelnika w treść, myślę, że sporo czasu minie, nim zapamiętam wszystkie nazwy oraz imiona bohaterów, ale piszesz na tyle dobrze i dokłądnie, że człowiek wszystko ogarnia pdoczas czytania, nawet jeśli przekręca nazwy własne. Zmieniasz style w zależnośći od sytuacji i bohatera, zmieniasz także punkty widzenia, zaciekawiasz, no i wiele piszesz o uczuciach, a to zdecydowanie moja ulubiona część każdego opowiadania. Rzadko trafia się na tak dobrze technicznie prowadzoną narrację w blogosferze, a więc gratuluję.
    Zapraszam serdecznie na mój blog - zbiór krótszych i dłuższych opowiadań. Obecnie publikuję "Niezależność", choć w spisie treści znajdziesz więcej historii. Prowadzę także od niedawna Ocenialnię: konstruktywna-krytyka-blogow.blogspot.com - może byłabyś zainteresowana dołączeniem do załogi?
    Życzę dużo weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, jest tam tylko pole bitwy, bo to zupełnie inny szablon. :) Chyba muszę o tym wspomnieć pod rozdziałem. Musiałam zmienić, gdyż szablony z Zaczarowanych mają niedziałające nagłówki. A ten szablon bardzo mi się podoba.
      Co do władców - królowa Ishalia ma swoje powody, by taka być. Ale o tym troszkę później. Musi to wyjść z czegoś (ta informacja), bo jest dość istotna. Jeżeli pisałam o wiedźminie, to nie mógł on wiedzieć, jaki jest prawdziwy powód zachowania kobiety. Dowie się później - on, a może jednak ktoś inny. Na razie jest za wcześnie, aby wszystko wyjawiać.
      Drugi król także jest dosyć... specyficzny. Ma on jednak nieco inną osobowość niż królowa Ishalia, choć początkowo może się wydawać, że są bardzo podobni, gdyż oboje są okrutni.
      Nad uczuciami muszę jeszcze trochę popracować. I nad zachowaniem postaci, na który zwróciła mi uwagę Taka Miłość. Bohaterowie powinni też coś robić, pokazywać poprzez zachowanie swoje prawdziwe osobowości. Będę starała się bardziej przywiązywać do tego uwagę.
      Na bloga oczywiście zajrzę, ale musisz mi wybaczyć, bo nie sądzę, abym szybko go skomentowała. Mam jeszcze trochę zaległości na innych blogach, ale oczywiście dodam i przeczytam w wolnej chwili.
      Co do ocenialni - nie, niestety nie jestem zainteresowana. Nie znam języka polskiego aż tak dobrze, aby pisać oceny innych blogów. Błędy wypisuję w komentarzach, ale to co innego. Będąc oceniającą, nie powinnam się mylić, a nie ukrywam, że niekiedy mi się to zdarza w komentarzach. Nie jestem wszechwiedząca.
      Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam.:)

      Usuń
    2. Myślę, ze opisy uczuc dobrze Ci wychodzą, ale nie da sie ukryc, ze poprzez opisy zachowan tez mozna powiedzieć.
      Jeśli chodzi o ocenianie-Nikt nie jest wszechwiedzący i rownież oceniający uczą sie, oceniając ;) ale rozumiem decyzję.

      Usuń
  10. Wybacz, że tak długo zajęło mi dotarcie tutaj. Byłam na tyle mądra, że nie zapisałam sobie gdzieś w przeglądarce, że mam przeczytać ten rozdział i po jakimś czasie ubzdurałam sobie, że jednak to zrobiłam :D. Cóż, zdarzają mi się takie rzeczy, no ale w końcu jestem i przeczytałam.
    Podoba mi się, że wykreowałaś tutaj swój świat, a nie przerysowałaś ten z Wiedźmina. Wszystko jest spójne i logiczne, nie ma problemu ze zrozumieniem czegokolwiek, ale i tak trochę czasu zajmie mi oswojenie się z nim. Na razie wszystko mi się trochę miesza, ale na ogarnięcie wszystkiego potrzebuję jeszcze ze dwóch rozdziałów. Mój mózg niestety nie jest tak pojętny, jakbym chciała :D. W dodatku niektóre nazwy trochę skojrzały mi się z Grą o Tron - Żelazny Tron i ród Lansterów. Z góry wybacz mi, jeżeli kiedyś pomylę jakieś nazwy. Zazwyczaj ich zapominam, ale jak już coś napiszę, to z pewnością źle.
    Bardzo podobało mi się przedstawienie Sor'Quella. Mimo że nie było go tu jeszcze dużo, to i tak zdążył zdobyć moją sympatię, pewnie ze względu na trudną sytuację życiową i intrygujacą przeszłość. Wiele przeżył i z pewnością też wiele "ciekawych" rzeczy go czeka. Króla ciężko polubić, ale dobrze, że jest tutaj ktoś, przez kogo można się zdenerwować.
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na następny rozdział (jeżeli szybko nie skomentuję, możesz mi przypomnieć gdzieś w spamie - możliwe, ze znów mi coś umknie albo się pomiesza :)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żelazny tron, to po prostu żelazny tron (czyżbym napisała to nieświadomie z dużej?). Nie jest związany z Grą o Tron w żaden sposób, Lansterowie owszem - kojarzą się z Lannisterami, ale jest to raczej podrzędny ród, niewiele znaczący.
      Sor'Qella spotka jeszcze wiele baaaardzo "ciekawych" rzeczy. :) Co do króla - jeszcze muszę go dopracować. Nie podoba mi się. Powinien być bardziej władczy, taki, żeby móc go wręcz nienawidzić. Muszę nad tym popracować.
      Dziękuję za komentarz. Do Ciebie zajrzę niebawem, trochę mnie znowu nie było, nie miałam czasu. Postaram się nadrobić.

      Usuń
  11. Podoba mi się motyw kilku głównych bohaterów, mam tylko nadzieję, że się w tym nie pogubię. Mimo politycznych i geograficznych wątków, jest wszystko ładne i czytelne, zrozumiałe. Poprzedni rozdział urzekł mnie zdecydowanie, ale ten też jest niczego sobie, bardzo mi się podoba. :3
    Jestem zmęczona, wiec wybacz, że nie rozpiszę się bardziej... ale wiedz, że Twoje opowiadanie bardzo mi się podoba i z niecierpliwością czekam na kolejny post. ;D

    Pozdrawiam, KatieKate

    http://jestesmydziecmiziemi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głównych bohaterów będzie (na razie) trzech, postaram się, aby nie mieszali się zbytnio. Każdy z nich ma inną historię, inne cechy (staram się), więc raczej nie powinno być problemów z ich zapamiętaniem. Mam nadzieję.
      Dziękuję za komentarz. Wiem, że mówiłam, że nadrobię twoje opowiadanie, ale znowu mnie trochę nie było, miałam coś innego do roboty. Skomentuję, ale niestety nie wiem kiedy, masz jednak trochę tych rozdziałów, przeczytanie ich zajmuje sporo czasu - przynajmniej mnie. Ale skomentuję.

      Usuń
  12. Jestem prawie po sesji, więc wreszcie nadrabiam kolejny rozdział.
    Póki co przeraża mnie mnogość rozmaitych nazw, których tutaj używasz, ale myślę, że z czasem zacznę wszystko rozumieć i problem zniknie.
    Podoba mi się to, jak przedstawiasz tę krainę. Taki rozłam na dwa, całkowicie odmienne od siebie światy. Władca sprawujący kontrolę nad tymi terenami jest potworną istotą, taki despota, który nie liczy się z nikim i niczym. Trochę tak jak w przypadku poprzedniego państwa. Czy wszyscy władcy muszą być tyranami? Nie, wiem, że nie, ale póki co nie pozostawiasz złudzeń, co w sumie jest całkiem w porządku. Nie lubię, gdy coś maluje się cały czas w pozytywnych barwach.
    Sor'Quell... Ciekawa postać, naprawdę intrygująca. Nie potrafię go do końca rozpracować, co sprawia, że mężczyzna mnie fascynuje, a jego poczynania są dla mnie niewiadomą. Zastanawia mnie, jakie decyzje podejmie, bo co tu dużo mówić - jego sytuacja zbyt ciekawa nie jest. Nie ma pola manewru, a przynajmniej nie jest to takie oczywiste i łatwe. Cóż, polubiłam go.
    W przeciwieństwie do króla, który mojej sympatii absolutnie nie zdobył. Sympatii nie, ale ciekawość przyciągnął. Bo jednak takie zachowanie musi z czegoś wynikać, nie pojawiło się znikąd. Chętnie się o tym przekonam.
    Czekam na nowy rozdział.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ustalmy, że krainy to np. Arsayi (chociaż to księstwo lenne), Irhon, Erwen, Nordmar i kilka innych. Całość nazwijmy kontynentem. Desthar, tak swoją drogą, taką nazwę on nosi. Mogłam się gdzieś pomylić i nazwać go krainą, ale to błędne określenie. Krainy to tak jak mówię - Irhon, Erwen, Faring, Nordmar itd.
      Chyba nie wszyscy muszą być tyranami. U mnie przynajmniej tak nie jest. Ale władca władcą musi być. Musi być charakterystyczny. Król Casterlah i królowa Ishalia są okrutni, lecz mają ku temu powody. Dwa odmienne, warto zaznaczyć. Postaram się je pokazać, z czasem. I bardziej przyłożyć się do ich charakterystyki, bo to nie jest jeszcze takie ich przedstawienie, jakie bym chciała tu widzieć.
      Dziękuję za komentarz. ;)

      Usuń
  13. Powiem szczerze, że ten rozdział bardziej podobał mi się od poprzedniego. Może dlatego, że narrator był ode razu bliżej bohaterów, a nie sam opowiadał o tym, co się działo.
    Od razu spodobała mi się akcja, gdzie ktoś podarował królowi głowę Białej Wilczycy. Co prawda to trochę okrutne i ohydne (dla niektórych), ale dla mnie to jest ciekawe. Wspomogłam się spisem bohaterów, bo niestety dalej gubię się, kto kim jest i te krainy to dla mnie na razie jeszcze za dużo i wszystko się miesza. Sor'Qell (mam nadzieję, że się nie mylę) jest na okropnej pozycji. Zdradził naród, a teraz musi pracować dla znienawidzonego władcy. Cóż...współczuję mu, bo domyślam się, że to musi być bardzo ciężkie. Zwłaszcza, gdy ten król chce zrobić podpój jego wcześniejszej ojczyzny (jeśli mogę tak to nazwać). Nie wiem czy nie wybiegam do przyszłości (bo już przeczytałam rozdział 3), ale wydaje się być ciekawą postacią.
    Z króla to kawał sukinsyna (wybacz za wyrażenie). No ale cóż... i takie osoby żyją i muszą być. Choć dla niego liczy się tylko tron i seks. A tak w ogóle, to co biedna żona nie może już dostać żadnych cielesnych przyjemności? Przecież kobieta też potrzebuję bliskości i itp. Dlaczego ją zaniedbuje? A może ona też gdzieś tam na boku coś? No bo nie wierzę, że by wytrzymała do końca życia... czy to by było możliwe?
    Trochę irytuje mnie jak zwracają się do tego króla, jakby to było większe bóstwo od Boga (w sensie naszego, bo nie wiem czy tam mają tego samego). I właściwie moim zdaniem ten król nie zasługuje na takie "wyrazy" ukazujące jego wielkość.
    Chyba trochę jednak wybiegłam w przyszłość, bo pewnie napomknęłam o czymś, co jest w rozdziale trzecim... Czytałam wczesnym popołudniem i mogło mi się coś pomieszać.
    Pozdrawiam!

    http://dragon-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics.