Rozdział 1

Wiedźmin

I

Zeskoczył chyżo z żerdzi chałupiny stojącej blisko bramy, by wtopić się w ciemność nierozświetlanej blaskiem świec drożyny. Wyżej poustawiane paleniska oświetlały piargowy trakt, którędy to powozy z zachodnich rubieży przewoziły jadło i wojskowe zaopatrzenie do stolicy królestwa Erwen – Lythii. Gościniec ten dążył w kierunku skalistych połaci, zamykając się ciasno w jednym zapchlonym miejscu, gdzie odłamy dwóch gór stykały się wierzchołkami wzajemnie o siebie, tworząc jednako ułożony łuk. Tamtejsza droga stawała się cienista i węższa, wędrówki nią bywały niechlubnie zwane potyczkami przez szlak furii, jakoż wnęki między skałami zamieszkiwane były poprzez złośliwe chochliki i kurtyłany, które nieraz wędrowcom wywinęły podstępnego figla. Od dłuższego już czasu nikt jednak  nie wędrował tamtejszą drogą. Gościniec rozwidlający się przed górami w dwie strony był znacznie bezpieczniejszym wyborem, powozy kierujące się do Lythii potrzebowały szerokiego traktu, którego szlak furii nie oferował. Właśnie dlatego skierował się w tamtą stronę. Miał pewność, że nikt go nie zauważy, zwłaszcza, że stąpał wzdłuż skraju porastającego wokoło wioski lasu.
Przemykał niczym cień, nie oglądając się za siebie, nie wydając żadnych dźwięków. Widział kolejno coraz rzadziej usiane domostwa, otoczone niskimi, rozpadającymi się w wielu miejscach płotkami, spomiędzy strzęp których wyrastały bujne dzikie krzewy.
Spojrzał przed siebie, na skaliste przejście – cel jego podróży.
Przed głazami piętrzącymi się ku nieboskłonowi porastały pola pszenicy, mające jeszcze zielonkawy odcień kłosa. Na ich krańcach od strony wioski także zbito skromny płotek sięgający do piersi średniemu wieśniakowi, na którym to luźno przewieszono opierunek i powrozy z łbami dzików. Pospólstwo Erweny trudniło się głównie rolnictwem, acz i wypady do puszczy były tu na porządku dziennym. Kraina potrzebowała żywności, a ona, od razu po przybyciu do stolicy i portu, zostawała transportowana do innych krain, głównie Andary, górzystej krainy kopalń, której ziemie nie były na tyle żyzne, by można było wyżywić całą ludność. Pola kończyły się przy rozwidlającym się trakcie i ustępowały borowi. To zaledwie garstka wielu ziem zapewniających Erwenie zyski. Reszta ich część tej skromnej wioski mieściła się na jej początku, ciągnęła się wzdłuż rzeki Irwiny i nie ustępowała już miejsca lasom. Drzewa sukcesywnie wycinano po tamtej stronie, a na ich miejscu kolorami błękitu i złota błyszczały płachty namiotów erweńskich wojsk, a na pozostałej części stały dziesiątki szubienic, narzędzi tortur i stosy smagane ognistymi wstęgami i wrzaskami skazańców. 
Erwen stała się najbogatszą krainą już wiele lat temu, za czasów panowania Temerina IV, zdobywcę Wybrzeża Smoczego. Obecnie owe księstwo lenne dostarczało sporych nakładów ryb, które również odsprzedawano, dostarczając Erwen ogromnych zysków. Kraina, można by stwierdzić, obfitowała w bogactwa. Prawdą jednak było to, że może i zyski otrzymywane ze sprzedaży żywności były nieprawdopodobnie wysokie, lecz ludzie Erwen nie należeli do najszczęśliwszych i najbogatszych. Opływająca w luksusach stolica i kilka większych miast nie narzekały, ale życie na wsiach toczyło się podobnie jak w innych krainach, czasami nawet bywało ciężej. Ludzie żyli i umierali na polach, przy upalnym słońcu, bez wody, bez chwili wytchnienia. Nad wszystkim bowiem czuwali erweńscy rycerze pilnujący porządku, choć trafniej byłoby stwierdzić, że wprowadzali wyłącznie chaos.
Zwłaszcza po rozkazach królowej nakazującej wymordować ludność praktykującą magię i ludność innej rasy.
Erwen stała się miejscem rzezi. Nikt nie czuł się w niej bezpiecznie. Niewolniczy system stworzony przez jedyną rządzącą królową na kontynencie Desthar doprowadzał niegdyś do buntów, lecz od czasu jej rozkazów nakazujących wymordowanie połowy ludności, bo takoż to się odbywało – setki niewinnych ludzi ginęło przez fałszywe oskarżenia, jakoby mieli praktykować zakazaną magię – nikt już nie upominał się o sprawiedliwość.
Nie mógł na nią liczyć.
Revil przeklął na samą myśl.
Nikt nie mógł liczyć na wyrozumiałość, zwłaszcza przedstawiciele innych ras, zepchniętych na margines. Ostatnią ich nadzieją była ucieczka w poszukiwaniu lepszego miejsca, miejsca, w którym bezpiecznie poprowadzą dalsze swe życie tak jak to było za dawnych czasów, kiedy jeszcze fanatyzm rządzącej nimi kobiety nie przysłonił jej zdrowego rozsądku.
Dotarłszy do krańca lasu, rozejrzał się w obie strony. Gościniec był pusty i nieoświetlony. Chwytając mocniej worek, który taszczył już od wsi, przeszedł na drugą stronę, wtapiając się w ciemność i krzewy arencji o krwistoczerwonej barwie listkowi i właściwościach leczniczych, jeżeli wiedziało się o pozostałych niezbędnych składnikach. 
Szedł przez matecznik szybko, przeskakując raz po raz przez zawalone drzewa bądź zwierzęce nory. Księżyc wisiał na niebie, przedzierając się między szczelnie usłaną koroną drzew. Wstęgi światła przelotnie muskały ścieżkę, którą szedł, choć równie dobrze mogłaby panować totalna ciemność – Revilowi nie było potrzebne światło. Widział wszystko w ciemnościach. Widział, jak wiewiórka przemyka przez sosnową plątaninę gałęzi. Widział, jak dzięcioł wychyla dziób ze swojej dziupli. Słyszał, jak w oddali warczy wilk. Słyszał przeraźliwy jęk rozrywanego na strzępy zwierzęcia, ofiary, która była niedostatecznie szybka bądź niedostatecznie mądra, by wiedzieć, że tym królestwem rządzą żądne krwi bestie. Widział i słyszał każdy szept lasu, czuł go, jakby był jego częścią. Choć był tylko wiedźminem przemierzającym puszczę, kierującym się do skalistego przejścia, równie mrocznego jak las. 
Kiedy przeszedł nad osuniętymi głazami stanowiącymi wejście do skalistego wąwozu, ciemność zakryła jego ciało. Przeciętny człowiek nie dostrzegłby niczego – było zbyt ciemno i zbyt niebezpiecznie, aby zbliżać się górskiego przejścia, a z oddalonej wioski ledwie je było widać. Minąwszy wąską szczelinę, trakt stopniowo się rozszerzał. Skaliste połacie nierównomiernie pokrywały obie strony drożyny, stawiając przechodnia tylko przed dwoma wyborami – pójściem prosto, przed siebie, w ciemną przepaść albo zawróceniem i zapomnieniem o jękach odbijających się od skał. Kurtyłany hałasowały całymi dniami i nocami, choć porę dnia, w której księżyc zawisał na niebie, lubowały bardziej. Nie było jednakże potrzeby wyciągać wiedźmińskiego srebrnego miecza. Niewielkie stworzenia o żółtych wyłupiastych oczach, paskudnej sflaczałej gębie i długim szczurzym ogonie kryły się jedynie za postrzępionymi wierzchołkami niższych skał, a przeważnie jednak mknęły z powrotem do swoich kryjówek we wnętrzu gór. 
Długi był to marsz, zanim dotarł do celu swej podróży. Piargowy trakt skręcał ostro w lewo, a jego róg zdobiła wyjątkowo wysoka i równie postrzępiona skała, której wierzchołek uginał się i opierał o górę. Postrzępione miejsca przebijały księżycowe światło, mimo to wejście do jaskini nie było widoczne. Kryło się za kolejną skałą, tym razem masywniejszą, i obrosło żynowcem, rośliną przypominającą mech, tyle że jaskiniowy i brunatny. Większość żynowca wyrżnęli tuż przy samym wejściu, dopóki z wąskiego i niskiego korytarza nie przedostali się do wnętrza jaskini. Zajęło im to cały poranek, drugie tyle Revil wraz z Brucem wypędzali zalęgłe w środku plugastwo i jaskiniowego trolla.
– Mości wiedźminie, wróciłeś! – Krasnolud Zhorin Thutbrsson podskoczył z obróconego cebra. – A już żeśmy się bali, że coś się pochrzaniło, psiakrew. Mości wiedźmin  Bruce chciał już ta lecieć za panem, panie wiedźminie. Dobrze, żeś wrócił z powrotem, całyś i zdrów.
Odłożył bez słowa wór. Jasnowłosa elfka rzuciła się ku niemu.
– Tylko tyle zdołałem przynieść. Wszędzie straże, pilnują, chodzą, bacznie sprawdzają każdy kąt. Nie mogłem czekać dłużej…
– Dobre i to, dobre. Czyż moglibyśmy narzekać? Narażałeś życie dla nas, panie wiedźminie, jakżeż moglibyśmy obwiniać, że jadło nie pochodzi wprost ze stołu królewskiej mości. Ja to bym nawet takiego kijem nie szturchnął, takie tam dziwności jedzą, że strach do gęby włożyć. Famira, weźże te kury i obierz z piór, usmażymy je na palenisku.
Zhorin wraz z elfką o imieniu Silir zaczęli szturchać patykiem wygasające dwa ogniska, a pulchna żona krasnoluda poczęła obierać dwie rosłe kury. 
Revil rozejrzał się po jaskini.
W kącie siedziały elfie bliźniaki, Vandil i Veldri, pochrapując lekko, przytulone do siebie. Rudowłosy niziołek  strugał figurkę w drewnie, raz po raz zdmuchując wiórki i oglądając postać nabierającą kształtu mężczyzny z mieczem w dłoni. Tuż obok spała wsparta o ścianę jego córka, równie gruba i brzydka Mirylda, opierając ciemnowłosą głowę na jego ramieniu. Nieco dalej leżały siostry – Quarin i Alvena – obie elfki o kuszących jędrnych piersiach i ponętnych ustach. Prawdopodobnie pochodziły z tego samego klanu co Silir, matka bliźniaków. W sumie nie wiedział. Nie było to istotne. Po drugiej stronie klęczała Irmines, wiedźma, jak to nazywali ją między sobą Vandil i Veldri. Rzeczywiście zajmowała się magią. Możliwe nawet, że tą mroczną, złowrogą. Ale nikt nigdy o to nie pytał, nikt się również do niej nie zbliżał, jeśli nie musiał. Znała się jednak na zielarstwie i pomagała opatrywać rany, jeżeli ktoś ucierpiał. Nikt zatem nie zagłębiał się w jej pasję. Nieobecnymi wśród zebranych byli dwaj mężczyźni – elficki wojownik i mąż jasnowłosej elfki Silir zwany Yagala – oraz Bruce – również wiedźmin. 
Ostatnią osobą w ich obozie był człowiek. Kobieta. 
Leżała odwrócona tyłem do towarzystwa. Zdawało się, że śpi, jej kruczoczarne włosy opadały na ramię, plecy, aż po ziemię przykrytą porwaną szmatą. Ręka ułożona wzdłuż tułowia unosiła się miarowo wraz z każdym jej oddechem. Nie poruszała się. Spała. Tak myślał. Ale kiedy tylko przykucnął obok, odwróciła się, a jej spokojne oblicze rozjaśniło się promienistym uśmiechem. Błękitne tęczówki zamigotały wesołymi iskierkami radości, błądziły po jego twarzy, nieruchomej, niewzruszonej. Żałośnie smutnej. I choć chciał się uśmiechnąć, nie mógł. Wyczuła to i posmutniała.
– Czyż jest tak źle, mój kochany?
Nie odpowiedział. Sam sobie zadawał to pytanie: czy jest tak źle, aby myśleć o ucieczce? O dalszej tułaczce, pogoni za spokojem, za chwilowym wytchnieniem, za bezpieczeństwem. Czy mógł je im ktoś zapewnić? Czuł, że to przestaje być możliwe.
– Musimy uciekać.
Stwierdzenie, nie pytanie. Wiedziała to już dawno. I on to wiedział, ale nie chciał się przed sobą przyznać. Nie chciał znowu jej zawieść. Tu było im dobrze. Nigdy nie mogli się czuć bezpiecznie, byli w miejscu niecieszącym się dobrą sławą, ciągle wisiało nad nimi widmo śmierci, nawet jeżeli wydawało im się, że zdołali uciec przed niebezpieczeństwem. Ono nigdy ich nie opuszczało. Odkąd znaleźli tę jaskinię, wiodło im się lepiej. Wcześniej byli cały czas w drodze, cały czas w pośpiechu. Uciekali, bo tylko ucieczka im pozostała. Erwen już nie było bezpieczne jak dawniej.
– Chciałbym, abyśmy znaleźli wreszcie miejsce, w którym zaznamy spokoju. Chciałbym, aby to się skończyło. Ale nie skończy się. Królowa Ishalia sięga coraz głębiej, coraz dalej. Nigdzie nie jest bezpiecznie. Giną ludzie. Niewinni. Fanatyzm tej kobiety, jej ślepa wiara i podżeganie kapłana ich kultu doprowadza do zagłady wielu istnień. Shey, nie możemy tu zostać. – Zasępił się. – Prędzej czy później i tak nas znajdą.
– Czy to znaczy, że musimy opuścić Erwen? – Zhorin, który usłyszał strzępy ich rozmowy, wtrącił się, przestając na moment rozniecać ogień.
Revil odwrócił się w stronę całej reszty.
– Widziałem dziś płonące stosy. Widziałem ludzi, którzy na tych stosach płonęli. Słyszałem ich krzyki, przeraźliwe wrzaski. Rycerze królowej wyciągają z domostw wieśniaków, których podejrzewają o pałanie się magią. Widziałem jednego elfa, który zakuty w kajdany, zmęczony, wychudzony i spragniony czekał na swą kolei. Wokół wioski utworzyli rzeźnię. Ale nie tylko tutaj tak jest. Wszędzie, gdzie nie pójdziemy, będzie to samo. W Erwen przestało być bezpiecznie dla takich jak my, chore wierzenia królowej napędzają wszystko, to cholerne szaleństwo.
Zamilkli.
Każdy z nich wiedział, że to może niebawem nastąpić. W milczeniu powrócili do swoich poprzednich zajęć, lecz myśli każdego z nich zaprzątnięte były jedną myślą: co dalej? 
Revil spojrzał na Shey. Patrzyła na niego z troską. Położył się obok niej, a kiedy położyła głowę na jego piersi, poczuł się jak dawniej. Twarz białowłosego zdawała się być uspokojona, a zadarte w umyśle rany ostatnich walk powoli goiły się, dając mu ukojenie. Na jakiś czas zapominał o tym, do czego musiał się dopuścić, by zapewnić im pożywienie, którego nie było za wiele w lasach, mimo że ciągnęły się one wzdłuż całej wioski. To do niej musiał się z czasem dostać, kiedy patrole i myśliwi kręcili się po borach, uniemożliwiając im polowanie. Nie mógł oddalać się za daleko, wszędzie bowiem byli ludzie królowej oraz wieśniacy ciężko pracujący, lecz gdyby tylko przyuważył go któryś, od razu pobiegłby do namiotów straży i wskazał, w którą stronę się udał, licząc, że zyska dzięki temu ich przychylność. Mógł czekać tylko na noc, by podkraść się do wioski i ukraść rzeczy im niezbędne. Musiał zabić, aby mógł zabrać ze sobą kilka owoców, bochenki chleba i dwie kury, które przed jego przyjściem wieśniak zarżnął, zapewne z tą samą myślą co on – aby wyżywić rodzinę następnego dnia. Zapominał o cierpieniach, których doświadczał on, jego ukochana Shey i jego przyjaciele. I choć ucieczka stała się mordęgą, a niepokój zagościł w jego duszy, to spokój odnalazł w niej, przypadkowo poznanej kobiecie, która zawładnęła jego bezbarwnym życiem i dała nadzieje na lepsze jutro, choć i ono miało nastąpić za kilkanaście, kilkadziesiąt bądź setki dni, kiedy krwawa batalia skończy się wraz z upragnionym, wolnym od męk i cierpień, świtem.
Wiedział, że jeszcze długo nie będzie im dane zaznać spokoju. Wiedział, że świt ten nie nastąpi jutro, mimo że przy Shey czuł, jakby miało się właśnie tak stać, jakby wszelkie zło tego świata miało zniknąć w tę jedną noc, zamienić się w szczęście, które ogarnąwszy wszystko dookoła, przeniknie i przez nich. Tego im brakowało. Szczęścia i nadziei, bo i ona zaczęła umierać, odkąd stracili połowę kompanów. Nie tak dawno było ich znacznie więcej, teraz została jedynie garstka. Przyjaciele zginęli, odeszli z tego świata do świata, który być może był dla nich lepszy. Na pewno był. Świat, w którym oni żyli ani trochę nie przypominał świata, w którym można żyć godnie i szczęśliwie. Te czasy minęły bezpowrotnie.
– Revilu – rzekła czarnowłosa, wydostając się lekko z uścisku mężczyzny. Ten spojrzał na nią nieobecnym wzrokiem. – Nie chcę... nie zniosę więcej tej ucieczki, nie wytrzymam z myślą, że jesteś daleko ode mnie, że będziesz narażał życie, by znaleźć dla nas miejsce. Bo czym bliżej jestem tej myśli, tym bardziej serce moje krwawi tęsknotą do ciebie… Tak bardzo się boję…
Revil dotknął jej policzka.
– Przecież wiesz, że muszę, muszę to robić. Dla ciebie, dla nas. Abyśmy mogli żyć jak dawniej.
Cichy szloch rozniósł się nagle blisko niego. 
Przycisnął kruche ciało mocniej, wiedząc, o czym myślała.
Tak, temat śmierci Revila był dla niej czymś strasznym, czymś, z czym nie mogła się pogodzić, nie potrafiła dostrzec tego, że gonitwa za mężczyzną jest już od tak dawna jednym z zajęć przybocznej straży królowej, wciąż wmawiała sobie, iż białowłosy jest normalnym człowiekiem, jak ona, za którym nie podąża się, nie chce jego śmierci.
Ale nie tylko on był na nią narażony. Wszyscy tutaj znajdujący się mogli ją spotkać, według królowej Erwen byli oni bowiem wynaturzeniem, czymś, co nie powinno istnieć, czymś, w czym maczano palce, złowrogie, przepełnione ciemną mocą. Oni wszyscy splamieni byli złem, którego chciała się wyzbyć ze swego królestwa, złem, którego nienawidziła całym sercem, bo sprzeczne to było z jej wiarą w bogów. Wierzyła, że magia i istoty innych ras byli nieczyści, zagrażali jej, zagrażali ludziom. Chciała się ich wszystkich pozbyć, raz na zawsze. 
– Obiecuję ci, że znajdziemy to, czego potrzebujemy. I nie narażę życia już nigdy więcej. – Pocałował jej skroń, wzdychając lekko, acz tak, że usłyszała. Pamiętał o ostatnim incydencie, o którym i ona nie zapominała. Wiedział, że Shey nigdy mu tego nie wybaczy.
Ona jednak spojrzała na niego załzawionymi oczami, z bólem malującym się w ukochanych, błękitnych tęczówkach, poczuła, że go traci, że on dobrowolnie chce udać się na męki, by skończyć swój żywot, by nie dręczyć się już, nie żyć wieczną ucieczką. Revil zrozumiał, o czym pomyślała, o czym jej w głowie cichy dźwięk zagrzmiał, mówiąc syczącym głosem o zbliżającym się końcu, o cierpieniu, na który będzie skazany, kiedy wpadnie w niepowołane ręce. Zobaczył oczami wyobraźni, jak jej kruche ciało łamie się w pół, wstrząsane nieprzyjemnymi, niekontrolowanymi dreszczami bólu i cierpienia, a serce zastyga otulone rozpaczą i nędzą, kiedy tylko dowie się o jego śmierci. Widział, jak ona upada, klęka z rozerwaną od niedowierzania duszą, a jej oczy tracą ten piękny, krystaliczny blask, usta rozszerzają się rozpaczliwie, wydobywając głośne, stłumione przez łzy odgłosy, słyszy, jak woła jego imię, próbując wmówić sobie, iż to wszystko nieprawda, a on, Revil, jej ukochany, nadal gdzieś żyje.
Otrząsnął się.
Brunetka leżała na jego torsie, tuląc się niczym mała dziewczynka do niego. Hebanowe włosy rozlały się po jego klatce piersiowej, a niespokojny oddech dotykał delikatnie jego skóry.
Usnęła.
Revil jeszcze przez chwilę myślał o tym, co nadejdzie, choć i on nie był pewien, czy jego przypuszczenia są słuszne, czy jeden zły ruch mógłby go kosztować życie, a Shey wówczas utraciłaby swoje, to jakaś jego część kazała mu uważać bardziej niż wcześniej. Nie mógł się rozpraszać, nie w chwili, kiedy życie całej kompanii wisiało na włosku. 
Niedługo potem ogarnął go długi sen.



II

Do namiotu głównego dowodzącego wojskiem Arsayi wbiegł zdyszany giermek, lecąc ze zmęczenia na zastawiony mapami i świecami stół. Wosk stapiał się, a światło nikło, mimo to dostrzegł siedzącego przy łożu Vareusa, który czyścił swą Virekle, splamioną krwią jednego z jeńców.
Dowódca podniósł głowę, zaprzestając na moment pracy.
– Mój Panie, Biała Wilczyca uciekła – wysapał giermek, trzymając dłoń w okolicy serca.
W obsydianowych oczach Vareusa zaiskrzył gniew.
– Sprowadzić mi ją tutaj! Natychmiast! – wykrzyczał, a posłaniec skinął jedynie głową i wybiegł, mijając się z lordem Maryzem.
– Sądzisz, panie, że znajdą kobietę tych lasów? Zna je jak nikt inny, jesteśmy na jej terytorium. Naszym jedynym zadaniem powinno być przepędzenie zwiadowców lorda Tyriasa van Masleva, a nie schwytanie ludzi Nordmaru i mordowanie ich. Mieliśmy pilnować tylko granicy i obaczyć, czyż któryś z nordmarskich królujących zdrajców nie chełpi się zbytnio i nie szykuje marszu na Irhon. Wiesz, co powie nasz władca? Nie będzie zadowolony.
– Nie obchodzi mnie, co powie Casterlah!
Lord nie zdziwił się. Vareus nigdy nie należał do osób spokojnych.
– A czy obchodzi cię, co zrobi z twą głową? Zawiesi na swej bramie, jak głowy wszystkich tych, którzy go nie słuchają. Dobrze wiesz, jak postępuje nasz król, a ty w dodatku wydajesz rozkazy, które z pewnością go rozzłoszczą. Nie uwierzę, że tego nie wiesz. Nie jesteś głupcem.
– A co jeśli jestem?
– Tyriengerowie nigdy tak nie postępują, a ty jesteś jednym z nich. Nauki twego ojca nie pozwoliłyby ci na tak pochopne decyzje. Musisz mieć w tym pewien cel, Vareusie, lecz wiedz, iż może się on okazać zgubny. Jeśli tej dziewczynie się coś stanie, to...
– Tak, lordzie Maryzie, wiem, co to oznacza.
W namiocie zapadła cisza.



Od autorki: Witajcie po tych długich dwóch latach! Nie było mnie tutaj tyle czasu, że aż nie wiem, co powiedzieć. Przede wszystkim chyba chciałam zapowiedzieć, że tak oto wraz z tym nowym rozdziałem pierwszym rozpocznie się zupełnie nowa historia. Inna historia, chociaż ci, którzy być może pamiętają poprzednią wersję, wiedzą, że parę wątków jest powtórzonych, choć nieco zmienionych. Mam nadzieję, że na lepsze, lecz to się okaże z czasem. Cóż jeszcze mogłabym rzec? Jestem podekscytowana. Tak dawno nie bywałam w blogosferze, stęskniłam się za nią, jak i za pisaniem. A teraz znowu mogę pokazać to swoje pokraczne dzieło i liczyć, że ktoś zechce je przeczytać i skomentować. Czy jestem zadowolona? O dziwo, jestem, choć zapewne jeszcze nieraz powrócę do rozdziału i będę go poprawiać. Ale nie, nie musicie się bać. Drastyczne zmiany treści się na razie nie szykują, co najwyżej jakieś jedno dopisane zdanie, aby dopełnić opis, który mi się nagle przestanie podobać, albo poprawienie błędów, których zapewne sama nie dostrzegę bez waszej pomocy. Nie pozostaje mi nic innego, jak podziękować tym, którzy zechcą wraz ze mną kroczyć przez krainy Erweny i Irhonu, przez cały kontynent Desthar, wraz z bohaterami przeżywać chwile załamania, strachu, ale i szczęścia. Zakładkami zajmę się niebawem, już wszystko mam zaplanowane. Pojawią się krainy Desthar, historie rodów, historie różnych ras i inne rzeczy. Rozdział drugi pojawi się za jakiś czas. Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję

PS Widzę, że napis "Rozdział 1" jest nierówny, ale nie da się tego bardziej wyśrodkować. Nie wiem jak. Niebawem zmienię szablon, gdyż ten jest na razie zastępczy, a na oku mam coś innego.

PS2 (26.12) Pozmieniałam trochę fragment, Smokojebczyni, na który zwróciłaś mi uwagę. Dodałam tam parę razy imię Shey, lecz nieprzesadnie, gdyż przyuważyłam, że i tak większość skupia się na opisie wioski i tym, co Revil musiał zrobić, aby zdobyć dla nich pożywienie. Usunęłam również fragmenty, które świadczyły (i to dobitnie), że Revil to nieszczęśliwy kochanek. Miałaś rację, Nitif, trochę sierotka z tego Revila wyszła. A wiedźmin musi być twardy. Nie chciałam zmieniać rozdziału jakoś drastycznie, lecz usunęłam fragmenty, w której była mowa "o spojrzeniu przepełnionym uczuciem i tęsknotą" czy też kiedy zwracał się do Shey "moja kochana". Mimo że to miłe, to trochę nie pasuje do wiedźmina. Mam nadzieję, że później się bardziej do niego przekonacie, a ja postaram się nie robić z niego ofiary losu. :)

26 komentarzy:

  1. Nie zamierzałam dzisiaj tego komentować, ale jeśli już mam chwilę...
    Nie przywitałam się. A więc witam Cię, autorko! Wpadłam na Twojego bloga przez Krew Północy. Moim pierwszym wrażeniem było "Hmm... zapowiada się na coś zajebistego", że tak powiem dosadnie. Szablon bardzo mi się podoba, chociaż napisałaś, że jest chwilowy. Poza tym tytuł rozdziału uderzył mnie w oczy. Wiedźmin! Ten wiedźmin! Ten zabójca potworów! Z mojego ukochanego cyklu książek! Wiedźmin Sapkowskiego!
    Więc od razu fascynacja i te sprawy...
    Zaczęłam czytać i z początku było mi okropnie ciężko. Odwykłam od tak pięknie zbudowanych opisów, pełnych archaizmów (kto nie kocha archaizmów?), porównać, epitetów i wszystkiego tego tałatajstwa. Borze zielony, jak długo ja czytałam książki pisane banalnym stylem, nie chcę myśleć... Tutaj przynajmniej dostałam coś świeżego, coś co przypomniało mi o cyklu wiedźmińskim, który czytałam... parę lat temu.
    Niezwykle wielki plus za to, że postanowiłaś postanowić na coś innego. Zmieniłaś świat, dodałaś nowych bohaterów, po prostu widać, że to nie będzie jakiś fanfick. I się cieszę, choć równie przyjemnie byłoby mi czytać o losach białowłosego wiedźmina w Cintrze czy Temerii. Erwena też jest ok. :)
    Przejdę do błędów:
    Na początku wspomnę o tym jak opisałaś rozmowę Revila i Shey. Wiadomo, że imiona łatwiej się zapamiętuje, gdy często się pojawiają w tekście. Shey pojawiło się tylko trzy razy w całym fragmencie. Dużo jest natomiast zaimków jak "jej" itd. Nie lepiej byłoby wpleść jeszcze parę razy jej imię? Po całym długim fragmencie nie pamiętałam kim jest "Shey", dopiero później przypomniałam sobie, że chodzi o tą kobietę.
    Btw, białowłosy wiedźmin i kruczowłosa czarodziejka (chyba)? :D :D Coś mi to przypomina.
    Nie wiem czy polubiłam Revila, wydał mi się miękki, ale dobra tam. W Shey też nie widzę iskry, ale to chyba tylko ja lubię takie silne, mroczne postacie, które absolutnie o nikogo nie dbają i idą do celu po trupach. Także się nie przejmuj.
    Zainteresował mnie wątek królowej. Często jest tak, że autor wprowadza jakąś złą postać, którą koniecznie kreują na paskudną, wredną, przepełnioną wadami. Niemal zmusza czytelnika do znielubienia jej, choćby nie wiem co. Zwykle na złość staram się wtedy taką postać polubić. Chcę znać jej cele, interesuje mnie o wiele bardziej niż zwykłe, "dobre" postacie. Mam nadzieję, że dasz nam okazję poznać Ishalię! Wydaje mi się ciekawa. Skąd wynika jej fanatyzm? Dlaczego rządzi królowa, a nie król?
    Szkoda tylko, że uwzięła na moje ukochane rasy. Nieludzi są najlepsi, zawsze byłam po stronie elfów.
    W sumie to wiedźmin kochający jakąś kobietę też mi nie pasuje, ale wiadomo... Geralt niekoniecznie był jeden w swoim rodzaju... Przydałby mi się dokładniejszy opis Revila, to jakiej jest postury, jak brzmi jego głos i takie tam pierdoły. Lubię opisy postaci.
    Jest ciekawie, nie powiem. BIAŁA WILCZYCA! Na rozwinięcie jej wątku będę niecierpliwie czekać. Polubiłam Maryza. Nie wiem czemu, po prostu wydał mi się jedynym opanowanym i logicznie myślącym. Co do tego drugiego lorda... No coment. Może miał jakiś zatarg z Białą Wilczycą, że tak nerwowo zareagował na jej ucieczkę, może ma ciężki okres. A może jest nerwowym gburem, który szybko skończy z poderżniętym gardłem.
    Nie wiem, ale czekam na drugi rozdział. :3 Weny! Za błędy w komentarzu przepraszam.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, pierwszy komentarz, jak mi miło!
      Dziękuję, że zechciało Ci się to czytać i komentować, wiele to dla mnie znaczy.
      Odnosząc się jednak do pewnych twoich zastrzeżeń/wątpliwości. Nie, Shey nie jest czarodziejką. To zwykły człowiek, który podróżuje z tą gromadą nieludzi, jak to ujęłaś. Czemu? Wyjaśnione zostanie później. :)
      Przyjrzę się temu fragmentowi, dzięki, że zwróciłaś na niego uwagę. Rzeczywiście za dużo tam tego "jej".
      Revil może i jest na razie nijaki. Ale mam pewien plan, który - mam nadzieję - sprawi, że ten Revil przestanie być miękki (nie chciałabym go takiego przedstawić. W razie jeżeli znowu coś spieprzę, mam nadzieję, że zechcesz mi to wskazać dobitnie, o ile nadal będziesz czytała te moje bazgroły).
      Czy ja wiem. Wiedźmini co prawda są wyprani z uczuć, to - można by powiedzieć - roboty, które nie powinny kochać, bo miłość to ich najgorszy przeciwnik - jako bezwzględni zabójcy nie mogą sobie pozwolić na chwilę słabości. Ale to nadal ludzie, zmutowani co prawda, jeżeli można tak to określić, ale ludzie, którzy też lubią poczuć bliskość drugiej osoby. Nie chciałam robić z Revila drugiego Geralta, bo Geralt jest niezastąpiony i nie da się go podrobić. Ale podobała mi się jego bezgraniczna miłość do Yen (choć za nią nie przepadałam w sumie jakoś szczególnie), dlatego też nie chciałam, aby mój Revil był takim samotnikiem.
      Ale jaka jest ta ich miłość? Wydaje się, że idealna. Ale spokojnie, nie będzie samej sielanki, bo sama za nią nie przepadam. Krew, pot i łzy - to coś, co lubię i choć lubię też, kiedy postacie się darzą uczuciem, to lubię też im rzucać kłody pod nogi co, mam nadzieję, uda mi się pokazać i cię jeszcze przekonać do tego wątku.
      Opisy dokładniejsze postaci oczywiście się pojawią, bez obaw. Stwierdziłam, że nie warto o wszystkim pisać w tym rozdziale. Poznaliśmy Revila, wiemy, że jest wiedźminem, jest zakochany w Shey. Tyle. Cisza. Lubię też, kiedy wiem coś więcej o bohaterach, ale wszystko w swoim czasie. Myślę, że wplatanie informacji o bohaterach powinny wynikać z jakiejś sytuacji. Jest to dużo bardziej naturalne niż zwykłe wyklepanie, że był wysoki, chudy, brzydki czy też nieładnie pachniało mu z ust.
      Biała Wilczyca to dość istotny wątek, ale nie będę na razie nic więcej o nim mówić.
      A co do Vareusa - to czemu tak zareagował będzie wyjaśniane stopniowo w kolejnych rozdziałach.
      Dziękuję jeszcze raz za komentarz i również pozdrawiam! :)

      PS Czy mogę cię znaleźć na jakimś blogu? Może coś spoza blogspota?

      Usuń
  2. Ach, zapomniałam napisać jeszcze o tym!
    "Obecnie owe księstwo lenne dostarczało ogromnych nakładów ryb, które również odsprzedawano, dostarczając Erwen ogromnych zysków. " Powtórzenie "ogromnych"
    "życie na wsiach toczyło się podobnie jak w innych krainach, czasami nawet bywało ciężej. Życie na wsiach było wykańczające" Powtórzenie "życie na wsiach"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, widzisz, tego nie zauważyłam! :D
      Dzięki, zaraz to poprawię.

      Usuń
    2. Zgadzam się z Tobą. Mi się podoba w jaki sposób na razie przedstawiłaś wszystkie postacie. Nie za dużo informacji i to lubię.
      Wychodzi na to, że wszystko dopiero zacznie się rozkręcać w następnych rozdziałach i bardzo dobrze. Ja na pewno je przeczytam. Pomogę, jeśli zdołam.
      Bloga własnego nie posiadam (nigdy się nie przekonałam, chociaż piszę opowiadania od... sześciu lat). Dam Ci mojego aska https://ask.fm/Hermionajestsuper. Chociaż nie bywam na nim za często, od kiedy drastycznie go zmieniono. Ale jeśli będziesz chciała mnie znaleźć to na pewno tam.

      Usuń
    3. Och, wielka szkoda, z chęcią bym przeczytała coś twojego, zwłaszcza, że masz już tak długi staż. Sześć lat to sporo czasu, aż dziw mnie bierze, że nie skusiłaś się, aby opublikować swoje prace.
      Ale być może nie każdego to kręci, rozumiem, choć szkoda, wielka szkoda.
      Nie używam aska, ale ok, w razie czego będę cię tam szukać. :)

      Usuń
  3. Hej!
    Na cały tekst zauważyłam tylko jeden błąd. :D
    „Famira, weźże tę kury i obierz z piór, usmażymy je na palenisku.”
    Chyba „te kury”.

    Co to „Virekle”? Nazwa jego miecza, tak?

    Uwielbiam książki Sapkowskiego i fajnie, że Twoim głównym bohaterem jest wiedźmin. Te szczegółowe opisy, kiedy wędrował... piękne. Dosłownie miałam wszystko przed oczami, więc bez trudu mogłam sobie wyobrazić to, co widział Revil. Na razie jego postać przywiodła mi na myśl nieszczęśliwego kochanka. :D Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że Shey umrze. Może masz inne plany, nie mam pojęcia.
    U mnie król, u Ciebie królowa uciska magiczne istoty. Dlaczego władcy muszą być tak okrutni? Może mają jakieś kompleksy? XD A tak na poważnie, to bardzo podobał mi się ten rozdział. Piszesz genialnie! Jestem niezmiernie ciekawa Twojego świata i dalszych losów grupy przyjaciół, którzy znów muszą uciekać. A ta końcówka... taka tajemnicza, aż chce się od razu przeczytać kolejną notkę. Pisz szybko, na pewno jeszcze tu zajrzę. :D
    Pozdrawiam!

    PS Zastosowałam się do Twojej rady i zrobiłam mapkę Królestw Północy, jeśli jesteś zainteresowana, to znajduje się w zakładce „Ścieżkami Północy”. Może nie jest najpiękniejsza, ale starałam się. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, widzisz, nie zauważyłam tego błędu. :D
      Zaraz wszystko poprawię, również to, co wytknęła mi osoba powyżej.
      Tak, Virekle to nazwa jego miecza.
      O rany, rany, niedobrze się z tym moim Revilem dzieje w takim razie. Chyba odbieracie go jako ciepłe kluchy. Trzeba to zmienić!
      Ale wiesz, co zauważyłam? Że zwykle tak jest, główni bohaterowie nie są tak wyraziści, bo w nieświadomy sposób chcemy, aby byli najlepsi i by ludzie ich polubili. A tu się okazuje, że czasami przekroczyliśmy granice i nie wyszło tak, jak chcieliśmy. Muszę poważnie skupić się na osobowości Revila, aby nie był tak nijaki.
      U mnie królowa, ponieważ... zobaczysz. :D
      Myślę, że to nie tylko władcy są okrutni, ale ogólnie ludzie. Zwykle jeżeli spotykamy opowiadania, w których jedna z ras jest uciskana przez drugą (choćby elfy-ludzie), to chcemy pokazać, że, w tym przypadku ta druga grupa, jest z natury okrutna. Bo nie ma co ukrywać, ludzie to potwory. Czasami tak straszne, że strzyga to przy nich maskotka.
      Sam problem dyskryminacji jest w naszym świecie dosyć powszechny, dlatego w opowiadaniach fantasy autorzy też często podejmują taki temat.
      O, świetnie, zaraz tę mapkę obejrzę. Ja sama nad swoją siedzę i nawet nie wiesz, ile już kartek poszło do śmieci. Ciągle mi coś nie pasuje, talentu plastycznego to ja nie mam za grosz, ale warto próbować. :)

      Usuń
    2. Też mam ten problem z moim Zennem. Gość jest bez wyrazu. Właśnie jestem w trakcie poprawiania drugiego rozdziału i chcę mu nadać trochę charakteru. Zgadzam się z tobą, że główni bohaterowie to dużo większe wyzwanie. Ci drugoplanowi zawsze wydają się ciekawsi, bo nie widzimy świata z ich perspektywy i często to nas tak w nich przyciąga – ta tajemnicza strona.
      Odpowiedziałam już na twój komentarz dotyczący mapki.
      Życzę Ci dużo weny! :*

      Usuń
    3. Revil i Shey to bohaterowie z pierwszej odsłony tego opowiadania. Dlatego ich tak lubię i chyba ich za bardzo rozpieszczam, bo są w sobie tak zakochani, że to aż nie wypada wiedźminowi tak kochać, jak wspomniała koleżanka powyżej. Z drugiej strony nie chciałam, aby był samotnikiem i nie chciałam się pozbywać Shey. Lubię tę parę, co tu dużo mówić. Ale jednak muszę większą uwagę zwrócić na Revila, żeby nie był nudny. W końcu toż to wiedźmin!
      Dziękuję i tobie również życzę. Czekam z niecierpliwością na poprawy rozdziałów i na dalszą część historii. :)

      Usuń
  4. To pierwsze opowiadanie osadzone w świecie Wiedźmina, jakie udało mi się zacząć czytać i aż się zdziwiłam, bo na punkcie tej serii - zarówno książek jak i gier - mam kompletną obsesję :).
    Bardzo podoba mi się obecny szablon, estetycznie Twój blog jest jak najbardziej w moim guście. To, co jako pierwsze rzuciło mi się w oczy to Twój styl pisania. Bardzo kojarzy mi się z Sapkowskim, więc nie mogę na niego narzekać, a wrecz przeciwnie - jestem zachwycona. Podziwiam Twój szeroki zasób słownictwa. Był on widoczny zwłaszcza na początku przy opisach wędrówki bohatera.
    Cieszę się, że głównym bohaterem jest wiedźmin. Zawsze się do takich panów ślinię, nawet jeżeli to nie najmłodszy Vesemir. Troszkę rozczarowało mnie jednak, że to nie Geralt, ale to kwestia przyzwyczajenia. Do Twojego bohatera również przywyknę po jakimś czasie.
    Jestem ciekawa, jak to się dalej potoczy. Mimo wszystko mam nadzieję, że nie najlepiej. Nie lubię wesołych opowiadań, prawdę mówiąc, a wiedźmini również mi do takowych nie pasują. Twojego bloga będę z pewnością obserwować i już dodaję go do "polecanych" u siebie, głównie ze względu na Twój styl pisania ;).
    Pozdrawiam i dużo weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję ślicznie za tak miłe słowa. Cieszę się, że udało mi się chociaż w małym stopniu oddać w opisach to, co chciałam pokazać.
      Co do książek - witaj w klubie! :D W gry niestety nie grałam, nie na mój sprzęt. Wiedźmina 2 grałam trochę na xboxie, a o Wiedźminie 3 nadal gorąco marzę.
      Nie chciałam pisać o Geralcie, gdyż mogłabym w pełni nie oddać jego charakteru, który jest nietuzinkowy.
      Też nie lubię wesołych opowiadań, więc krew, pot i łzy, jak to wcześniej też wspomniałam, będą tutaj na porządku dziennym. Szczęśliwie toczące się opowieści zwykle są nudnawe. Bohaterowie przecież też muszą mieć jakieś przygody, niekoniecznie te dobre.
      Również dodaję do poleconych, ale wybacz, że tylko to opowiadanie fantasy (ale wolę fantastykę niż obyczajówkę, bo ten drugi to chyba właśnie obyczaj, prawda?). Zaraz zabiorę się za czytanie. :)
      Dziękuję jeszcze raz i również pozdrawiam.

      Usuń
    2. Ech, te gry są świetne. Złączę się w bólu, bo trzecia część również u mnie nie współgra ze sprzętem, który i tak do złych nie należy.
      Faktycznie, Geraltem ciężko byłoby operować. On jest jeden jedyny :).
      Ten drugi to obyczaj. Sama poleciłabym tę fantastykę, jest trochę ciekawsza podobno ;D.

      Usuń
    3. Zagram sobie w 2025. :)) Na razie pozostaje mi oglądanie na yt (nie mogłam się powstrzymać). Gra jest przepiękna i cholernie ciekawa. Ale nie ma się co dziwić.
      Zatem przeczytam fantastykę, bo jednak wolę ją niż obyczajowe opowiadania. Może dzisiaj się wyrobię, więc spodziewaj się mojego komentarza. :)

      Usuń
  5. Trochę szkoda, że nici z tamtym blogiem :) Ale, ale... Zaglądam tu czytam i widzę "Wiedźmin" i jestem w niebie! :) Jedno słowo i nadal wywołuję u mnie gamę emocji. Wielbię twórczość Sapkowskiego więc na wstępie masz ode mnie ogromnego(naprawdę wielkiego) plusa.
    Przedweszystkim styl... Naprawdę wyszło ci z tymi archaizmami i z wiedźmiśkim żarognem(właśnie wpadłam na to określenie) :D W każdym razie w 100% jestem na tak :)
    Co do treści, to mimo takiego pięknego wprowadzenia w wiedźmiński świat, pokazujesz tu coś innego, coś swojego. To jest dobre. Chciaż nawet gdybyś pisała o samym Białym Wilku - w ten sposób jak piszesz o Revilu - to też bym czytała. A wiec, że nie przepadam za fanfiction'ami ;)
    Nie potrafię pisać pięknych, obrazywch komenatrzy. Mam nadzieję, że taka skąpa opinia chociaż trochę cię zadowoli :)
    No dobra, bez owijania w bawełnę - na bank zostanę na dłużej. Warto! Widzę, że jest już 2 rozdział jednak nie wiem czy zdąże go dziś przeczytać. Może jutro w pracy mi się uda(oby).
    Pozdrawiam, Sapphire ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za komentarz. ;)
      Co do Geralta - obawiam się, że nie potrafiłabym w pełni oddać jego charakteru. Jest on bowiem postacią na tyle specyficzną, że ciężko jest go naśladować, oddać jego chociażby charakter wypowiedzi i nierzadko ironiczne poczucie humoru. Z Revilem ma się sprawa łatwiej, bo pokazuję go tak, jak chcę. Nie muszę nikogo naśladować. Jednak jego charakter jeszcze się kształtuje. Jest wiele sytuacji, które się pojawią w przyszłości, które powinny nakreślić, jaki jest. A wówczas muszę się mocno starać, żeby nie spieprzyć tego i by nie wyszła z niego ciapa. :) Łatwo jest bowiem przedobrzyć, bo chcemy głównych bohaterów zazwyczaj pokazać od lepszej strony, aby czytelnicy ich polubili.
      Hehe, nie musisz się aż tak poświęcać. :D Poczekam cierpliwie na opinię, nie ma co rozpraszać się w pracy. ;)
      Dziękuję jeszcze raz i również pozdrawiam. ;)

      Usuń
  6. Witaj. Miałam przeczytać już dawno i od jakiegoś tygodnia, gościsz na moim pasku stron otwartych. Jednak dopiero teraz znalazłam czas, by poświęcić twojemu opowiadaniu chwilkę. Mam nadzieję, że się nie gniewasz i od razu mówię, że ja nie bawię się w wyścigi, więc bardzo prawdopodobne, że nie będę z twoim opowiadaniem na bieżąco, zwłaszcza iż twoja twórczość jest na tyle trudna, że muszę mieć dużo czasu i być wypoczęta by rozumieć to co czytam - nie rozum mnie źle, to nie chodzi o to, że masz trudny styl czy coś, ale po prostu to opowiadanie wydaje się być obszerniejsze, bardziej rozległe i wymagające niż prosty romans, gdzie jest głównie i przede wszystkim tylko dwójka bohaterów. Mam nadzieję, że rozumiesz, co chcę przez to powiedzieć.

    Od razu powiem, że nie czytałam, nie grałam, nie oglądałam czegoś takiego jak Wiedźmin, a do fantasty podchodzę dosyć sceptycznie, ale u ciebie ten świat zdaje się być magiczny, ale jednak średniowieczny, albo coś tego typu, a nie... nie powielasz po prostu schematów, z którymi ostatnio często się spotykam, więc zaczęłam już unikać podobnych blogów, bo wiesz... ja lubię różnorodność ;-)

    Krainę przedstawiasz jako bogata, ale tylko dla władzy i od razu skojarzyło mi się to z dokumentem "Dzieci gorszego państwa" (chyba taki jest tytuł). Dotyczy on Korei, gdzie dzieci głodują, a w mieście są pomniki, jest czysto, place zabaw i inne tego typu i to tę lepszą stronę pokazuje się turystą. Są też szkoły, dużo zajęć tanecznych, teatralnych itd, ale tak naprawdę dobrze się żyje tylko dzieciom tych możnych, a reszta umiera własnie na polach, ulicach, itd. U ciebie w opowiadaniu jest podobnie, choć czasy inne, starsze. Pytanie tylko czemu nie ma buntu? Władca powinien dbać o lud, przynajmniej o jego część, by mieć choćby minimalne poparcie. Z drugiej strony jednak, dlaczego brak buntu mnie tak dziwi, przecież u nas też nie ma raju, z obietnic wyborczych żadna jeszcze nie uległą spełnieniu w takim stopniu w jakim było głoszone i tacy kłamcy są u nas na tronie i nikt w nich koktajlami Mołotowa nie rzuca, prawda? Jak widać, świat się tak bardzo nie zmienił... ludzie są jacy byli i tak jak w twoim opowiadaniu ciągle panuje zawiść, chęć zysku, chęć władzy, a człowiek i jego dobro, jest drugorzędne i każdy troszczy się przede wszystkim o swoich. Nie oszukujmy się, że tak myśli większość z nas, zwłaszcza tych będących na górze piramidy hierarchii.
    Póki co o bohaterach ciężko mi powiedzieć więcej. Trudno mi było sobie wyobrazić te wszystkie krasnoludy, elfy, itd, ale to nie wina twoich opisów, a mojej kulawej wyobraźni. Obawiam się też trochę, że bohaterów będzie za dużo i zaczną mi się mylić, ale u siebie na jednym blogu podjęłam podobny trud, więc cię rozumiem. Jak bym w czymś się gubiła i czegoś nie ogarniała, to będę dopytywała, a jeśli się w czymś pomylę, to daj mi znać, okay?

    Co do błędów, to ostatnio się z kimś wykłócałam, że publikowanie z błędami nie jest brakiem szacunku do czytelnika. Oczywiście, nie chodzi o to by publikować opowiadanie bez sprawdzania, ale moim zdaniem nie ma sensu odkładać rozdziałów na długie tygodnie, sprawdzać po kilkanaście razy, bo mnie np wtedy pisanie by męczyło i przestało sprawiać taką radość. Nudzi mnie wyszukiwanie błędów i któreś z kolei pisanie tego samego. Staram się więc uważać przy pisaniu, ale gdy się gdzieś pomylę i nie wyłapię tego po ponownym przejrzeniu tekstu, to po prostu sorry, ale umysł autora nie dostrzega często własnych potknięć, ponadto są rzeczy, których chyba nigdy nie ogarnę, takie jak interpunkcja chociażby. Dlatego, gdy zauważę u ciebie jakiś błąd, to wypiszę i po prostu tyle. Będziesz miała czas, to go poprawisz, zgoda?

    Pozdrawiam:
    http://takamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, dopiero teraz zobaczyłam ten komentarz. Również za niego dziękuję.
      Co do tego dokumentu - chyba go gdzieś widziałam. Tak mi się wydaje. I tak, czasy się niby zmieniły, ale zachowanie nadal jest takie same. Mówisz z sensem. U nas też nie ma raju, wszyscy dbają tylko o swoich. W moim opowiadaniu, choć różnica czasowa jest ogromna, też się tak dzieje. Też lepiej jest włożyć swojemu do garnka, niż oddać potrzebującym. Też każdy pragnie władzy, bo władza to potęga, która zapewnia dobrobyt. Nie ma buntu, bo bunt tak naprawdę niewiele daje. Wieśniacy to nie armia Arsayi chociażby, oni nie potrafią walczyć aż tak dobrze, by zmierzyć się z wybitnymi wodzami. Bunty zresztą zwykle kończą się krwawą rzezią właśnie tych ludzi uboższych, którzy bunt podnieśli. Dlatego i u mnie nie ma takiej chęci, aby znowu się sprzeciwiać. Na niewiele by się to zdało.
      Zakładka z bohaterami się niebawem pojawi. Zdaję sobie sprawę, że czytelnicy czytają również inne opowiadania, do mnie wrócą np. po miesięcznej przerwie i już nie wszystkie imiona będą tak dobrze kojarzone. Dlatego powstanie zakładka, taka dla ułatwienia, by w razie wątpliwości móc do niej zajrzeć.
      Sprawdzam błędy, ale nie wszystkie da się samemu wyłapać. :) Już wielokrotnie czytelnicy pokazywali mi fragmenty, które czytałam tyle razy, a błędu nie dostrzegłam. Łatwiej jest zauważyć te błędy u kogoś niż u siebie. I nie martw się, że olewam komentarze z błędami. Jeżeli jakiś widzisz - śmiało o nim pisz. Nie obrażam się o takie coś, a wręcz dziękuję, bo jak powiedziałam - nie wszystko autor może sam zauważyć.
      Dziękuję za komentarz. ;)

      Usuń
  7. Cześć, miałam wpaść zdecydowanie wcześniej, ale zaczęła się sesja i skradła mi cały mój wolny czas. Dlatego jestem teraz, lecz i tak na chwilkę, bo od poniedziałku ciąg dalszy maratonu. No, ale mniejsze, nie po to tutaj przyszłam, żeby marudzić na niewdzięczny los studenta ;)
    Co do twojego opowiadania to na samym początku przyznam się, że Wiedźmina nie czytałam, a i inne książki tego typu unikałam szerokim łukiem - do pewnego czasu. Nie wiem, skąd wynikała taka niechęć, ale jednak te mistyczne krainy, nietypowe słownictwo i dziwne stwory, które występują zazwyczaj w fantasy mnie odtrącały. Dziwne, co? Jednak potem zdołałam się do tego przekonać i nie ograniczam się do samej, popularnej fantastyki, a i czasami lubię do "elfich" krain zajrzeć ;)
    Do lektury twojego opowiadania również usiadłam z wielkim zainteresowaniem i przyznam się, że po pierwszym rozdziale wcale się nie rozczarowałam. Pięknie piszesz. Tworzysz tak niesamowicie dokładne oraz czarujące opisy. Dużo można się od ciebie nauczyć. Ja zwykle skupiam się na opisach emocji, a u ciebie każda rzecz ujęta jest z taką szczegółowością... Szacunek!
    Bez trudu mogłam wyobrazić sobie Erwen, a przynajmniej jej sporą część. Myślę, że wraz z kolejnymi rozdziałami lepiej zarysuję sobie w głowie tę krainę. Póki co jawi się ona jako okrutne miejsce - niby bogate, a jednak ludzie, którzy w niej żyją nie są szczęśliwi. Wielu z nich umiera przy niewolniczej pracy, wielu żyje w ciągłym strachu o własne życie... To straszne. Okrutna rzeczywistość. I to rzeczywistość wykreowana przez kobietę owładniętą chęcią niezmąconej władzy. Czy istnieje coś gorszego? Powątpiewam.
    Co do zaprezentowanych postaci - cóż, tutaj jeszcze niewiele mogę powiedzieć. Nie poznałam ich zbyt dobrze, ale to przecież dopiero początek, więc niemądrze byłoby oczekiwać, że wszystko nagle stanie się klarowne. Na wyrobienie sobie opinii o poszczególnych bohaterach potrzebuję nieco więcej czasu.
    Jednak i tak sprawiłaś, że moja ciekawość się aktywowała. Nurtuje mnie to, jak zachowa się ta grupa. Co poczną? Gdzie się udadzą? Czy znajdą bezpieczne miejsce? Zasługują na to, ale śledząc poczynania władczyni ciężko to sobie wyobrazić.
    Ciekawi mnie również wątek, który rozpoczęłaś pod sam koniec rozdziału. Kim jest Biała Wilczyca? Musi być istotna, skoro jej ucieczka wywołała aż tak gwałtowną reakcję.
    Kolejny rozdział postaram się nadrobić za tydzień, bo w tym niestety trwa dalszy ciąg mojego sesyjnego maratonu. W każdym razie wiedz, że wpadnę tutaj do ciebie jeszcze nie raz, bo zaintrygowałaś mnie swoją historią.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem w końcu! Przepraszam, że tyle musiałaś czekać, ale ostatnio mam coraz mniej czasu na nadrabianie rozdziałów. Przeczytałam rano... rano... heh w zasadzie nieco przed południem xD i dobrze, że mi się przypomniało, że jeszcze nie skomentowałam. Mam nadzieję, że się połapiesz w mojej mowie-trawie, bo potrafię pisać bardzo chaotycznie i czasem bez sensu. Dobra, przejdę do rozdziału.
    Przyznam szczerze, że na początku trochę, a nawet bardziej niż tylko trochę ciężko mi się czytało, ze względu na archaizmy, które są dla mnie prawie czymś nowym i się gubiłam, nieraz nie wiedząc, o co chodzi xD mądra ja... Nie bij! Zauważyłam, że jest bardzo dużo opisów (jak na razie) o wioskach/królestwach (mogę tak napisać?) tego, co się dzieje (a nie dzieje się dobrze) i w ogóle, takie wprowadzenie. Miałam wrażenie, że jak na pierwszy raz trochę było przy dużo jak dla mnie i ten zasób informacji oraz te wszystkie oryginalne nazwy, których nie zapamiętałam od razu. Jedynie coś Shey, jakieś królestwo chyba podobne do Eweryn (?) i Revil. Gościa pamiętam. Reszty przepraszam, nie zdołałam zapamiętać. Tym bardziej, że mam dość kiepską pamięć do takich nowych i (dla mnie) trudnych nazw, ale spokojnie. Wiem, że to kwestia czasu. Tak jak trochę przytłoczyła mnie ilość bohaterów pod koniec jakby pierwszej części tego rozdziału. Były tam elfy, prawda? Też nie bardzo się połapałam, kto, co i jak.
    Ta królowa, co każe zabijać odmieńców skojarzyła mi się z ludźmi nietolerancyjnymi i homofobami. Od razu wszystko, co inne by zabijali, nie patrząc, że to również człowiek o tych samych uczuciach, że również chce spełniać swoje cele, marzenia i być szczęśliwy u boku osoby, którą pokocha. A czy jest to osoba innej płci czy tej samej, nie powinno nikogo to obchodzić. Ważne, aby nikogo nie krzywdził. Takie jest moje zdanie. Dlatego tą królową to bym rozszarpała, powoli i boleśnie! Niech cholera cierpi ta wredna szmata -.- nienawidzę, gdy przez jakiegoś idiotę, cierpią niewinni ludzie. No tego nie zniosę i od razu ciśnienie mi podskakuje.
    Mam wrażenie, że wątek o wygnanych istotach magicznych, które muszą walczyć o swoje prawa, jest powielany, więc tutaj niestety w tyn punkcie nic nowego mnie nie zaskoczyło. Tak jak napisałam na Twoim innym blogu, który "usunęłaś", nie przepadam za elfami i krasnoludami. Osobiście nie są to dla mnie ciekawe stwory, choć czytając Harry'ego Pottera, w którym występowały gobliny, mi to nie przeszkadzało. Bo wszystko zależy od ciekawej fabuły. Liczę, że i Ty ze swoim opowiadaniem porwiesz mnie w inny świat, a inne rasy polubię. :) Choć sama lubię stworki, niemniej jednak takie stworki jak z Władcy Pierścieni... nie bardzo.
    Nie oglądałam, nie czytałam ani nie grałam w Wiedźmina, więc w tym temacie jestem ABSOLUTNIE ZIELONA. Ani Gry o Tron ani Kraina Lodu i Ognia. W ogóle obce mi są te rzeczy. Tak więc nawet nie licz, że cokolwiek skojarzę czy powiążę Twojego opka z tymi dziełami. xD Chociaż myślę, że Wiedźmin jest nawet ciekawy, z moich naprawdę małych informacji o tym i po obejrzeniu krótkiego filmiku na yt. Ale to była walka między strzygą a tym wiedźminem czy jak ten facet się nazywa...nie mam pojęcia.
    Jestem ciekawa Twoich krain, a najbardziej kultury, obyczajów, religii. Mam nadzieję, że poznam coś zupełnie nowego i niespotykanego. Fascynują mnie nowe światy, choć niekoniecznie jestem fanką czasów średniowiecza. Chyba, że dasz mi wiele walk mieczami i smoki *-* wtedy będę w siódmym niebie. Kocham smoki!! To moje wspaniałe zwierzątka, takie cudowne i mam fioła na ich punkcie!!
    Nie wiem, co jeszcze mogę napisać, bo to dopiero pierwszy rozdział. I pomimo opisania tego, co się dzieje (są wojny i pościgi oraz morderstwa), nie potrafię jeszcze tak skomentować, podumać nad tym, ani powiedzieć coś o bohaterach.
    Niedługo wpadnę znowu by przeczytać rozdział drugi.
    PS. Ładny szablon, choć wiem, że i Tobie przeszkadzają te malutkie literki w komentarzach... :(

    Weny i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. „Reszta ich część tej skromnej wioski mieściła się na jej początku, ciągnęła się wzdłuż rzeki Irwiny i nie ustępowała już miejsca lasom. „ – nie mam pewności, ale chyba nie chciałaś pisać „reszta ich część”? Jakoś mi nie pasuje.
    „Erwen stała się najbogatszą krainą już wiele lat temu, za czasów panowania Temerina IV, zdobywcę Wybrzeża Smoczego.” – Chyba chodziło o „zdobywcy”
    „ Przeciętny człowiek nie dostrzegłby niczego – było zbyt ciemno i zbyt niebezpiecznie, aby zbliżać się górskiego przejścia, a z oddalonej wioski ledwie je było widać.” – zgubiłaś „do”.
    „Rycerze królowej wyciągają z domostw wieśniaków, których podejrzewają o pałanie się magią.” – na pewno pałanie, a nie „paranie”? pałać to żywić jakieś większe uczucie.
    „Na jakiś czas zapominał o tym, do czego musiał się dopuścić, by zapewnić im pożywienie, którego nie było za wiele w lasach, mimo że ciągnęły się one wzdłuż całej wioski.” – do czego musiał się posunąć lub czego musiał się dopuścić
    Na początku chcę tylko powiedzieć, że wskazane przeze mnie błędy mogą wcale nimi nie być. Ekspertem od języka polskiego nie jestem, więc jakbym z czymś się pomyliła, to zwróć mi uwagę – każda wskazówka się liczy, bo przecież każda mnie uczy!
    przejdę do rozdziału. Wiesz, zaciekawiłaś mnie. :) Szukałam jakichś ciekawych blogów, na których treść będzie znośna do czytania – nie bagatelna. Niestety, większość z nich to opowiadania o 17-letniej dziewczynie, która spotyka się z wampirem albo z jakąś gwiazdą. Smutne. :( Doskonale zrobiłaś, że wpadłaś do mnie, bo to opowiadanie bardzo dobrze się zapowiada. Uwielbiam fantastykę, a w Twoim wykonaniu wydaje się, że będzie ona napisana na poziomie.
    Jeśli chodzi o wiedźmina – próbowałam czytać, ale zatrzymałam się mniej więcej w połowie „Ostatniego Życzenia”. Jakoś tak ciężko mi się czyta Sapkowskiego. Może to dlatego, że jestem bardzo uprzedzona do autorów polskich, a może dlatego, że od dłuższego czasu naprawdę nic zupełnie nie czytam. :(
    Widzę jednak duży potencjał w tym opowiadaniu. Wiesz, jak zaczęłam czytać, to od razu poczułam ten styl a la wiedźmin. Jest coś charakterystycznego w książkach Sapkowskiego, co udaje Ci się przenieść do siebie – acz jednocześnie masz zupełnie inny styl. Jak dla mnie bardziej przystępny. I co najważniejsze – czytałam to z chęcią. Naprawdę czytałam to z chęcią, co nawet dla mnie jest zaskoczeniem. :O
    Czasami mam wrażenie, że na tych naszych blogaskach to pojawiają się niekiedy osoby, które któregoś dnia wydadzą jakąś książkę . I ja Tobie tego życzę.
    Masz bardzo bogate słownictwo. Kilka słów teoretycznie znałam, ale nie do końca wiedziałam, jak właściwie mam sobie to wszystko wyobrazić. Aż sprawdzałam niektóre w google, aby się upewnić, że dobrze myślę. :D
    Umiesz także opisywać uczucia. To jest bardzo ważna umiejętność i jednocześnie jeden z głównych elementów opowiadań. Ja uważam, że powinno się starać przedstawiać uczucia bohaterów – ale nie zawsze, raczej w wybranych momentach, zwłaszcza, jeśli chcemy się zabawić z czytelnikiem i ukryć przed nim, co tak naprawdę czuje dana postać. Tobie udaje się to przedstawić bezbłędnie, za co masz u mnie ogromnego plusa!
    postaram się jak najszybciej przeczytać drugi rozdział, ale jednocześnie chcę zacząć także czytać inne blogi i u nich nadrabiać, żeby mniej więcej na bieżąco być. Mam nadzieję, że nie będziesz się o to gniewać.
    Życzę weny!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację, pojawiło się parę błędów. I rzeczywiście błędnie pisałam, chodziło oczywiście o paranie, nie pałanie. Raz widocznie pisałam tak, a raz inaczej, mój błąd. Dzięki za wytknięcie ich. :) Widzisz, tyle razy to czytałam, a mimo tego nadal ich nie zauważyłam.
      Niestety właśnie większość opowiadań dotyczy nastolatek, które zakochują się w nadprzyrodzonych istotach, ale jest też parę opowiadań, które na całe szczęście sięgają nieco dalej. Nie wiem, czy moje opowiadanie różni się jakoś znacząco od tych wampirzych opowiastek, ale ostatnio doszłam do wniosku, że mój styl jest bardzo słaby. Nie jest on taki, jakbym chciała, aby był, dlatego rozdział trzeci już długi czas się nie pojawia. Tak naprawdę szukam inspiracji, opowiadanie zostanie poprawione. Nie raz, a nawet kilka razy. Jakieś drastyczne zmiany się nie szykują, co najwyżej jakiś dopisany opis bądź poprawiony, aby całość się ze sobą łączyła. Nad stylem muszę jeszcze dużo popracować, ale cieszy mnie to, że widzisz jakiś potencjał w tym opowiadaniu. Być może nie jest ono czymś innowacyjnym, acz staram się, aby nie powielać utarte schematy. A jeżeli już się zdarzą, to próbuję przedstawić je w nieco inny sposób.
      Dziękuję za tak długi komentarz. :) Wybacz, że dopiero dzisiaj odpowiadam, ale dziś go zauważyłam.
      Nie musisz się spieszyć, wiem, że ludzie czytają też inne rzeczy. Ja sama mam spore zaległości na blogach i też powinnam je powoli nadrabiać.
      Czekam natomiast na kolejny rozdział u Ciebie, gdyż prolog pojawił się już dawno temu, czuję się zaciekawiona i nieco zniecierpliwiona. :)

      Usuń
    2. Jeszcze tak dokładniej sprawdzam te fragmenty i pierwszy przykład błędem nie jest, ponieważ poprzednie zdanie brzmi:
      "To zaledwie garstka wielu ziem zapewniających Erwenie zyski. Reszta ich część tej skromnej wioski mieściła się na jej początku". - Reszta ich (tych ziem) skromnej wioski mieściła się na jej początku. Chyba może tak być, prawda?
      Aha, i do czego miał się dopuścić było napisane. :) Ale chyba trochę później, gdyż dopiero potem jest dokładniej przybliżone, czemu musiał udać się do wioski, czemu nie mógł niczego upolować itd. Paradoksem było to, że znacznie łatwiej było się prześliznąć do wioski niż wędrować po lasach (zwłaszcza za dnia, nocami to mało który rycerz się tam zapuszczał), gdyż erweńskie wojsko założyło, że mało który śmiałek odważyłby się jeszcze przebywać w wiosce. Mówiąc śmiałek, mam oczywiście na myśli prześladowanych osobników innych ras. Nie zabezpieczali zatem zbytnio wioski, a i przemknięcie się do niej dla wiedźmina nie było aż tak trudne. Mam nadzieję, że to wystarczające wyjaśnienie, dlaczego Revil i jego kompani nie polowali w lasach. Lasami wędrowały spore grupy erweńskich żołnierzy, a i zwierzyny było coraz mniej, gdyż aby wyżywić tak duże obozy, to właśnie rycerze tam polowali.

      Usuń
  10. Wiesz, właśnie szczerze nie rozumiem tego zdania. "Reszta ich część tej skromnej wioski...". Jakby było: "pozostała część ziem tej skromnej wioski" albo "reszta ziem tej skromnej wioski", bądź "reszta ich części" (bez skromnej wioski), to by lepiej dla mnie brzmiało. Bynajmniej ja naprawdę nie rozumiem tego zdania, ale tak jak mówię - nie jestem polonistką, więc ja też się mylić mogę! Ot, jedynie się uczepiłam tego zdania.
    Dziękuję za odpowiedź! No, ja kilka razy wchodziłam do Ciebie, że zobaczyć, czy coś odpisywałaś. ^^ Dzisiaj nawet chciałam czytać drugi rozdział w pracy, ale okazało się, że tyle do zrobienia, że się nie da. :( Jutro pewnie też zajęte, ale najpóźniej w weekend wszystko nadrobię! Obiecuję!
    Wiesz, jak dla mnie wykonanie jest jak najbardziej dobre. Owszem, żeby było mistrzowsko, to trzeba stale wszystko poprawiać, lecz jednocześnie możesz pisać kolejne rozdziały i dodawać je, a następnie poprawiać stare. Ja bym tam chciała, bo jak przeczytam drugi, to z czym zostanę? ^^

    A u mnie rozdział pojawi się sama nie wiem kiedy. Już trzy wersje napisałam i nic mi z tego nie przyszło. Usunęłam i od nowa chcę napisać, ale nie idzie mi to za bardzo. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, sama widzisz - ty napisałaś już trzy wersje, ja mam już rozdział skończony, ale nie poprawiony i też utknęłam. :) A jak się już utknie w pewnym momencie, to potem ciężko ruszyć na przód. Ale dzisiaj się chyba zabiorę za poprawianie tego rozdziału, a dwa poprzednie z czasem. Na pewno zmianie ulegnie drugi fragment rozdziału drugiego. Nie jakoś drastycznie, ale zostanie trochę rozbudowany, wzbogacony o kilka faktów o prawie panującym w Arsayi (drugi rozdział dopiero mówi o tej krainie, dlatego możesz nie kojarzyć jeszcze tej nazwy), pokrótce wyjaśniać będzie to postępowanie króla i jego zaniepokojenie synami. A myślę, że właśnie tamten fragment będzie idealnym momentem, aby przedstawić prawdziwe powody, dla których król tak drastycznie zmienia swe plany.

      Usuń
  11. Łał. Nie wiem nawet, co napisać. Pierwsze słowa wcisnęły mnie w fotel. Kolejne powaliła na ziemię. Niski ukłon w Twoją stronę, moja droga, ponieważ Twój język, ten styl, archaizacja, coś niesamowitego. Nie wiem, czy Cię podziwiać, czy Ci zazdrościć. Chyba zmuszona jestem czuć jednakowo na raz. Żal mi teraz napisać choć jedno słowo, bo niegodne jest komentowania Twojego dzieła. Nidy nie czytałam czegoś pisanego takim językiem. Może sam Sapkowski tak pisze, nie wiem, bo przeczytałam jedynie kilka pierwszych stronic Trylogii Husyckiej i niewiele w zasadzie pamiętam. Ale masz obłędny język, operujesz nim w dodatku tak lekko i naturalnie! Jestem pod wrażeniem.
    Co zaś się tyczy historii, również zapowiada się nietuzinkowo. W jednym rozdziale przedstawiłaś z grubsza cały Twój świat, opisałaś krainy, panującą w nich sytuację, kilka ważniejszych faktów z historii. Sama królowa wisi nas powieścią niczym widmo śmierci i wcale nie musiałaś pisać o niej zbyt wiele - stworzyły ją przerażone myśli Twoich wyjątkowych bohaterów, ich obawy, wspomnienia i marzenia.
    Sam Revil jest dość typową postacią, pasującą do historii jak... no jak puzzle. xD
    Co nie znaczy oczywiście, że jest nudny. Targają nim rozterki, wyrzuty sumienia, żale. Choć pragnie postępować słusznie, by zapewnić jakikolwiek byt, musi działać wbrew sobie, wbrew temu, co czuje. Chce nawet oddać się w ręce królowej, w ręce jej straży, bo czuje w głębi siebie, że tak byłoby może nawet lepiej dla tych, których kocha, na których mu zależy. Ale! Gdyby to uczynił, nie mielibyśmy o czym czytać. :)
    Jedyne pytanie, jakie mi się nasuwa, to dlaczego do tej pory w królestwie nie powstał żaden bunt? Żaden ruch oporu? Ja wiem, że wieśniacy, szara masa, która przyjmuje bezkrytycznie i pokornie wszelkie zła zesłane przez władzę, noale. Na pewno w całym królestwie żyje co najmniej kilka osób, które posiadają nieco więcej szarych komórek i możliwości magicznych lub nie, które pozwoliłyby im poprowadzić jakąś rebelię. Obalić królową i jej bezprawie, odprawić do piekieł wraz z jej fałszywymi bożkami! Elfy są zajebiste, nie wolno ich mordować! :(
    Ech. No. Aż boję się iść czytać kolejny rozdział, bo zazdrość tak mnie zżera, że już chyba nigdy nie napiszę żadnego rozdziału u siebie. Jesteś moim pisarskim niedoścignionym ideałem i chyba pójdę się powiesić. Dzięki. ^^
    Pozdrawiam,
    Larwa.
    I nie zapraszam do siebie. Nie warto. xD

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics.